– Opinia audytorów zmierza raczej w kierunku portfelowego podejścia do rezerw niż na pojedyncze sprawy, czyli audytorzy idą w kierunku bardziej konserwatywnej metody niż tej post factum, gdy już powstały sprawy sądowe – mówi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.
Nowe podejście
To byłaby spora zmiana, bo do tej pory banki zawiązywały rezerwy na hipoteki walutowe, dopiero gdy sprawa trafiała do sądu lub gdy okazywało się, że prawdopodobieństwo porażki banku przekracza 50 proc. Dlatego poziom obrezerwowania w relacji do wartości brutto portfela tych kredytów jest w poszczególnych bankach bardzo niski, rzędu 1 proc. W ujęciu portfelowym konieczne byłoby oszacowanie, jak zareagują klienci na wyroki sądów, jak one będą orzekać i jakie straty z tego tytułu poniosą banki, więc jakie rezerwy trzeba wcześniej zawiązać.
– Trudno przyjąć wiarygodne szacunki, jak to powinno przełożyć się na koszty. Przedmiotem dyskusji jest to, w jaki sposób należy zaprezentować te rezerwy. Czekamy na wytworzenie się standardu na rynku, jesteśmy w kontakcie z audytorami. Nie przesądzamy, że nasze podejście jest tym, które wszyscy powinni stosować. Decydujący w sprawie podejścia do rezerw powinien być IV kwartał. Sprawy frankowe są bardzo różne, sędziowie odmiennie podchodzą do sprawy, wielu ma swoje zdanie. Październikowy werdykt TSUE nie zmienił tej sytuacji i jej nie wyklarował, a w niektórych przypadkach wręcz odwrotnie – dodaje Bartkiewicz.
W środę Santander Bank Polska informował, że cały sektor rozmawia w sprawie wspólnego podejścia do rezerw frankowych. – My również, rozmowy prowadzimy w ramach Związku Banków Polskich, z audytorami i Komisją Nadzoru Finansowego. Do końca IV kwartału trzeba wypracować stanowisko, nie wyobrażam sobie, aby do tego nie doszło. Sektor ma podobne zdanie w kwestii rezerw, nie widzę większych różnic między bankami, ale muszą się na to zgodzić audytorzy – mówił Michał Gajewski, prezes Santandera.