Ostatnie tygodnie, mijające pod znakiem „wygaszania" gospodarki w celu zwalczania epidemii koronawirusa, to burzliwy czas dla całej gospodarki. Także banków, których otoczenie rynkowe i regulacyjne drastycznie się zmieniło w tym tak krótkim czasie.
Przede wszystkim doszło do dwóch kluczowych dla biznesu bankowego zmian, ale w różny sposób na niego oddziałujących. Mowa o cięciu w połowie marca przez Radę Polityki Pieniężnej stóp procentowych o 50 pkt baz., do 100 pkt baz., najniższego poziomu w historii, oraz o dużych ulgach wprowadzonych przez regulatorów, które zmniejszają wymogi kapitałowe stawiane przed bankami (w ramkach obok więcej na temat zmian wpływających na sektor).
Zmiana wymogów kapitałowych wpływa na konieczny do posiadania kapitał, nie na wynik. Obcięcie stóp obniża wyniki, więc to zupełnie inna kwestia – zwraca uwagę Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. Oznacza to, że banki od razu po obniżce stóp odczują uderzenie w przychody odsetkowe, ich główny rodzaj wpływów (będą niższe, bo niemal całość kredytów banków, a stanowią one 70 proc. aktywów sektora, to te oparte na zmiennej stopie procentowej). Tymczasem cięcie kosztów odsetkowych następuje później (lokaty są terminowe i można je przecenić dopiero po ich zakończeniu) i zwykle w mniejszym stopniu, więc nie zneutralizuje to spadku przychodów.
– Poza tym w tym roku może być znacznie niższa sprzedaż kredytów czy innych produktów bankowych, nie wiadomo też, jak wysokie będą rezerwy kredytowe, więc wydaje się, że ten rok jest stracony pod względem zysku netto i trudno go prognozować, ale na razie nikt nie mówi o stratach – mówi Materna. PKO BP i Pekao, wskazując na skutki epidemii, wprost napisały, że spodziewają się obniżenia aktywności klientów, pogorszenia ich sytuacji finansowej i niższej sprzedaży produktów finansowych oraz że oczekują wzrostu kosztów ryzyka, którego skala jest trudna do wiarygodnego oszacowania.