Gdy agencja Standard & Poor's obcięła polski rating kredytowy, analitycy Societe Generale wskazali, że węgierskie aktywa mogą skorzystać na zamieszaniu wokół naszego kraju. Ledwie pięć lat temu Węgry były uznawane za rynkowego pariasa, państwo wzbudzające wielki niepokój inwestorów, kraj, któremu może grozić odcięcie od międzynarodowych rynków, wykluczenie z UE i wszystko, co najgorsze. Teraz są uznawane za rynek na tyle atrakcyjny, by przyciągać kapitał odwracający się od Polski. BUX, główny indeks giełdy w Budapeszcie, zyskał w 2015 r. aż 46 proc. i był wówczas jednym z najlepszych indeksów giełdowych świata. Od początku 2016 r. stracił blisko 3 proc., ale i tak radzi sobie dosyć dobrze na tle ogólnoświatowej przeceny. WIG stracił w tym czasie ponad 7 proc. Forint lekko umocnił się zaś wobec dolara od początku stycznia, mimo że wiele innych walut z rynków wschodzących wówczas traciło. Czyżby inwestorzy uznali, że Orban jest nie taki zły, jak go zaniepokojeni liberałowie malują?