Kolejny etap hossy przybliżył WIG do teoretycznych poziomów docelowych

Pokonanie przez WIG pułapu 80 tys. pkt i zwiększenie skali zwyżki od dna do 80 proc. to z jednej strony powody do świętowania, a z drugiej – przypomnienie, że indeks jeszcze bardziej zbliżył się do teoretycznych celów obecnej hossy. Te najniżej spośród oszacowanych przez nas poziomów docelowych zostały już nawet osiągnięte. Pozostałe są w przedziale 83–86 tys. pkt.

Publikacja: 23.02.2024 11:46

Kolejny etap hossy przybliżył WIG do teoretycznych poziomów docelowych

Foto: Adobestock

Po zadyszce w I połowie stycznia w ostatnich tygodniach krajowy rynek akcji ponownie wziął się w garść. WIG niemal za jednym zamachem pokonał górkę z końcówki grudnia, następnie okrągły pułap 80 tys. pkt, zaraz potem 81 tys. pkt, by w momencie pisania tego artykułu zaatakować 82 tys. pkt.

To ostatnie przyspieszenie hossy to rzecz jasna powód do świętowania dla inwestorów i potwierdzenie hossy trwającej od jesieni 2022 r., której rozmiary sięgają już 80 proc. zwyżki od dna.

Z drugiej strony kolejne rekordy pojawiające się w takim tempie każą odświeżyć nasze wcześniejsze rozważania dotyczące potencjalnego zasięgu obecnej cyklicznej hossy. Sporo miejsca na ten temat poświęciliśmy ostatnio np. w analizie z połowy listopada ub.r. Sięgnijmy ponownie po zastosowane wtedy metody analityczne oraz pokuśmy się o wprowadzenie kolejnych.

Pierwszy cel już osiągnięty

Jedną z metod, po jakie sięgnęliśmy w listopadowej analizie, było nakreślenie na wykresie WIG (w skali logarytmicznej) linii łączącej w przybliżeniu kolejne cykliczne szczyty, począwszy od 2011 r. O ile w czasie pisania tamtego artykułu WIG miał jeszcze sporo miejsca na zwyżkę w kierunku owej linii, to obecnie... właśnie do niej dotarł. Można zatem powiedzieć, że obecna hossa osiągnęła już swój pierwszy ważny punkt docelowy. Czy na tym już definitywnie koniec? Niekoniecznie. Po pierwsze, ten cel będzie się przesuwał powoli w górę. Po drugie, na tym samym wykresie, na którym nakreśliliśmy w listopadzie ową linię, pokazaliśmy, że WIG kolejne fale hossy kończył na poziomach znajdujących się 11–18 proc. powyżej odpowiedniego, poprzedniego szczytu. Doliczenie tych wartości do szczytu z końcówki 2021 r. daje przedział ok. 83–88 tys. pkt jako potencjalną strefę „szczytowania” indeksu w obecnym cyklu.

Zastanówmy się teraz z kolei nad znaczeniem wspomnianego na wstępie faktu, że WIG znalazł się już niemal 80 proc. od dna bessy. W ten sposób obecna hossa stała się już wyraźnie silniejsza niż dwa najsłabsze spośród historycznych rynków byka, które podniosły wartość indeksu o 56–60 proc. Jednocześnie jednak trwający ruch zwyżkowy ciągle nie dorównuje pozostałym historycznym hossom. Nawet pomijając już absolutnie wyjątkową „superhossę” z lat 2003–2007, mającą miejsce w środowisku impulsu rozwojowego po wejściu Polski do UE oraz w „złotej erze” OFE, pozostałe trzy hossy pokazane na wykresie miały zasięg od 101 do 137 proc., a więc jeszcze wyraźnie więcej niż obecnie.

Im głębsza bessa, tym lepsza hossa – jakie wnioski?

Uważna obserwacja wykresu pokazującego zasięg naprzemiennych rynków byka i niedźwiedzia skłania jednocześnie do wysnucia istotnej hipotezy, mówiącej, że zasięg danej hossy jest proporcjonalny do zasięgu poprzedzającej ją bessy. Mówiąc prościej, im głębsza bessa, tym mocniejsze późniejsze odreagowanie. Tę intuicyjną prawidłowość (znów z pominięciem odstającej od normy „super hossy” z lat 2003–2007) ilustrujemy na trzecim wykresie. Zależność nie jest idealna (niektóre punkty na wykresie odbiegają od przerywanej linii pokazującej „ideał”), a matematyczni puryści mogą narzekać na dość niewielką liczbę zebranych przypadków, ale jednak coś jest na rzeczy. Po niemal 80-proc. zwyżce punkt reprezentujący obecną hossę jest nadal położony nieco poniżej linii trendu (tzw. regresji). Gdyby założyć, że w końcu przesunie się idealnie do owej linii, to zasięg obecnej hossy powinien zwiększyć się do prawie 90 proc. To dałoby WIG w okolicach 86 tys. pkt. Zauważmy, że w myśl omawianej prawidłowości trwająca hossa „nie powinna” być tak silna jak ta poprzednia (2020–2021), która osiągnęła ponad 100 proc., gdyż tamta fala zwyżkowa nastąpiła po 45-proc. bessie (której finałowym etapem był pandemiczny krach w marcu 2020 r.), a tymczasem ostatnio mieliśmy „jedynie” 39 proc. tąpnięcie.

W kierunku technicznych szczytów

Na koniec przejdźmy do jeszcze jednej metody zastosowanej we wspomnianej listopadowej analizie. Pokazaliśmy wtedy, że popularny oscylator techniczny RSI (w nietypowej wersji opartej na danych miesięcznych) miał jeszcze wyraźny zapas względem historycznych szczytów cyklu. Teraz ten zapas jest już znacznie mniejszy. Gdyby WIG zakończył luty na poziomie takim, jak w momencie pisania tego artykułu, miesięczny RSI przekroczyłby 68 pkt. Na poziomie właśnie takim lub symbolicznie wyższym końca dobiegły trzy historyczne hossy (lata 2014, 2011, 2000). Nadal widać natomiast przestrzeń do średniej ze wszystkich szczytów (z pominięciem „super hossy” lat 2003–2007), wynoszącej 69,9 pkt (czyli znajdującej się tuż poniżej tzw. strefy wykupienia). Gdyby miesięczny RSI miał dotrzeć do tego właśnie pułapu, np. w marcu, oznaczałoby to wartość WIG- w okolicy niespełna 85 tys. pkt (im później RSI dotarłby do tego „celu”, tym wyżej byłby on położony).

Reasumując, WIG dotarł już do pierwszych, najniżej położonych celów hossy spośród całego przedziału wyznaczonego w oparciu o zastosowane przez nas metody. Pozostałe poziomy docelowe hossy znajdują się w przedziale 83–88 tys. pkt.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty