Przespanie przez chińskie akcje fali ożywienia trwającej na światowych giełdach od października oraz kolejna zniżka na początku 2024 sprawiły, że pomiędzy MSCI China a globalnym benchmarkiem MSCI ACWI (grupujących rynki rozwinięte i wschodzące) jeszcze bardziej powiększyła się przepaść. Jak pokazujemy na wykresie, przepaść tę można określić na ponad 90 pkt proc.!
Te niespotykane zaległości to z jednej strony dowód na to, w jak słabej kondycji są obecnie chińskie akcje, a z drugiej każą one zacząć się zastanawiać nad tym, czy nie jest to przypadkiem duża okazja inwestycyjna w dłuższej perspektywie czasowej. W końcu Chiny nie są przecież jakimś egzotycznym, niszowym rynkiem – to największy emerging market.
Bessa nie bez przyczyny
Oczywiście, tak jak to zwykle bywa w takich okolicznościach, słaba postawa akcji w Państwie Środka nie wzięła się znikąd. To odzwierciedlenie kompleksowych problemów, z jakimi boryka się tamtejsza gospodarka. Dokładna ich analiza wykracza poza ramy tego artykułu, ale warto wspomnieć o najważniejszych wątkach. Najbardziej namacalną oznaką trudności jest postępująca korekta cen nieruchomości. Chociaż ich spadek nie jest zbyt silny, to jednak trwa już od końcówki 2021 roku. U źródeł tego trendu leży miks różnych czynników, począwszy od wcześniejszego przeinwestowania, poprzez negatywne tendencje demograficzne (rekordowo niska liczba narodzin w ub.r.), a skończywszy na społecznym kryzysie zaufania wywołanym przez długo utrzymywaną politykę pandemicznych obostrzeń.
Chińczycy niezbyt chcą kupować taniejące nieruchomości, a oszczędności wolą lokować w bankach i obligacjach. A jednocześnie maleje ich skłonność do brania pożyczek. W efekcie obserwujemy rekordowe „delewarowanie” chińskich gospodarstw domowych. To zjawisko, dopóki trwa, nie sprzyja wzrostowi gospodarczemu. Z drugiej strony, rekordowa nadwyżka oszczędności nad pożyczkami oznaczać może też niespotykany dotąd potencjał (kapitał do wydania) na dłuższą metę, kiedy w końcu ocieplać się zaczną nastroje konsumentów.
Przecena chińskich akcji to również wyraz rozczarowania brakiem zdecydowanej, znanej z przeszłości, stymulacji słabnącej gospodarki. Na razie stymulacja odbywa się raczej poprzez politykę monetarną (obniżki stopy rezerw obowiązkowych, zastrzyki płynności dla banków komercyjnych), ale przy braku ożywienia popytu na kredyty działania te mają ograniczony wpływ. Przeglądając komentarze na temat sytuacji w Chinach, można szybko odnieść wrażenie, że inwestorzy czekają na przysłowiową fiskalną „bazookę”, która miałaby ożywić rynek nieruchomości.