Jego skutkami zapewne będą niebezpieczne zjawiska pogodowe. Fale katastrofalnych upałów, susze oraz gwałtowne burze i powodzie grożą słabymi zbiorami, a co za tym idzie, niedoborami żywności, zniszczeniami w infrastrukturze drogowej i zakłóceniami w dostawach energii. To może przełożyć się na powrót dobrze znanych z czasów pandemicznych lockdownów oraz pierwszych miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę zakłóceń w łańcuchach dostaw.
Czytaj więcej
Ostatnie dane o inflacji w USA pokazały dwoisty obraz. Jednak wśród ekonomistów przeważa pogląd, że dynamika cen w największej gospodarce świata będzie nadal spadać, a to zwiększałoby atrakcyjność inwestycji w obligacje rządów.
W konsekwencji światowej gospodarce grozić może ponowny wzrost inflacji, a niektórzy ekonomiści ostrzegają wręcz przed pojawieniem się widma stagflacji. Jak oblicza ośrodek Bloomberg Economics, poprzednie El Niño skutkowały średnio o 3,9 pkt proc. zwyżek notowań surowców nieenergetycznych, podczas gdy w przypadku ropy naftowej dodatkowy wzrost cen sięgał 3,5 proc.
Za najbardziej zagrożone uważa się gospodarki z rynków wschodzących – zarówno ze względu na bliższe równikowi położenie, jak i za sprawą większej zależności od rolnictwa, górnictwa czy przemysłu. Chodzi zwłaszcza o Indie, Argentynę, Filipiny, Peru i Brazylię, a spośród gospodarek rozwiniętych o stojącą wydobyciem surowców Australię.
Za sprawą El Niño indyjski PKB może być niższy nawet o 0,4 pkt proc., a brazylijska i argentyńska inflacja – o 0,7–0,8 punktu wyższa. Znacznie słabszy negatywny wpływ zjawisko miałoby na PKB dojrzałych gospodarek strefy euro i USA, wręcz lekko skorzystać mogłyby Chiny, a wyraźne korzyści osiągnęłaby – dzięki wyższym cenom ropy – m.in. Arabia Saudyjska.