Indeks dużych spółek obecnie jest niemal w tym samym miejscu, jak w pierwszych dniach stycznia tego roku. WIG20 w ostatnich dniach skupiał się na przebiciu górnego ograniczenia konsolidacji, jednak wciąż bez sukcesu.
Powrót do szczytów ze stycznia
WIG20 pod koniec kwietnia dotarł w okolice strefy 1950–1955 pkt. To miejsce, w którym indeks dużych spółek już w tym roku wcześniej się znalazł – dokładnie w pierwszej połowie stycznia, po rajdzie akcji w Polsce i na rynkach zagranicznych. Wówczas jednak popyt nie był w stanie pójść o krok dalej, a kolejne tygodnie przyniosły korektę notowań. Do połowy marca WIG20 zniżkował, zamieniając kilkuprocentową zwyżkę na spadek, licząc od początku roku. Popyt nie dał za wygraną i w kwietniu podciągnął indeks dużych spółek do tegorocznych maksimów. W maju WIG20 utknął – kupujący przeprowadzili dotąd kilka prób przełamania strefy 1950–1955 pkt, natomiast wciąż bez powodzenia. W środę indeks krajowych blue chips głównie zniżkował, natomiast tym razem podaż nie była w stanie postawić kropki nad „i”.
– Czwarty tydzień z rzędu trwają przepychanki byków z niedźwiedziami na wysokości ruchomego oporu. Mowa o długoterminowej granicy rozdzielającej hossę od bessy, czyli średniej 200-tygodniowej – analizuje Piotr Neidek z BM mBanku.
Podkreśla, że jej wiarygodne wybicie wzmocniłoby pozycję byków, które ostatnio opadły z sił. – Jednocześnie WIG20 męczy się ze zniesieniem 61,8 proc. poprzedniej bessy. Wszystko to współgra z marazmem obserwowanym zarówno na paryskim, jak i frankfurckim parkiecie – zauważa analityk BM mBanku. Jak dodaje, WIG20 zmaga się jeszcze z innym oporem. – W strefie 1950 pkt znajduje się styczniowy sufit. To sprawia, że bykom znad Wisły nie jest dana kontynuacja zwyżki. Dodatkowo dzienny wskaźnik impetu MACD kilka dni temu wygenerował sygnał sprzedaży – podkreśla Neidek.