Indeksom nielicznych parkietów udało się w ostatnich dniach uchronić przed spadkami. Jednym z wyjątków był niemiecki DAX, który do czwartku zwyżkował o 0,5 proc. Obraz rynku niewiele się wskutek tego poprawił i wciąż przewagę mają na nim niedźwiedzie. Paryski CAC40 tracił 0,8 proc. a londyński FTSE 250 spadał o 1,7 proc.
Wall Street się chwieje
Najmocniej ucierpiały wskaźniki w Nowym Jorku. Nasdaq Composite poszedł w dół aż o 6,4 proc. i znalazł się na poziomie najniższym od listopada 2020 r. Seria sześciu spadkowych tygodni z rzędu musi robić wrażenie. Od początku roku indeks firm technologicznych zniżkuje o ponad 27 proc., a od historycznego szczytu z listopada 2021 r. o niemal 30 proc. Nie ma więc wątpliwości, że mamy do czynienia z bessą. Lepiej radzi sobie S&P 500, ale także w jego przypadku trudno mówić o optymizmie. Do czwartku zniżkował on o 4,7 proc., a od początku roku traci 17,5 proc. Przemysłowy Dow Jones w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia spadał „jedynie” o 3,7 proc., a od początku roku idzie w dół o niespełna 13 proc. Siedem spadkowych tygodni z rzędu także nie pozostawia wątpliwości w kwestii oceny sytuacji. Na tym tle relatywnie lepiej, przynajmniej w krótkim terminie, wygląda indeks rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets do czwartku tracił bowiem jedynie 3,8 proc., ale licząc od początku roku ociera się o granicę bessy, a jeśli spojrzeć z perspektywy obejmującej szczyt z lutego ubiegłego roku, znajduje się już głęboko w jej obszarze, tracąc prawie jedną trzecią wartości. Duży w tym udział mają indeksy w Szanghaju, Hong Kongu i na Tajwanie, ale nie są jedynymi „winowajcami”.
Czytaj więcej
Indeksy warszawskiej giełdy nie mogą znaleźć dna. WIG20 od początku roku stracił już około 25 proc. i jest jednym z najsłabszych wskaźników w Europie. Wyceny stają się atrakcyjne, ale eksperci ostrzegają, że wcale nie musi to być zapowiedź odwrócenia trendu.
Patrząc szerzej na sytuację na rynkach finansowych, nie sposób nie zwrócić uwagi na trzy zjawiska. Pierwsze to nieustające od dwunastu miesięcy umacnianie się amerykańskiej waluty. Dollar Index od początku roku zyskuje 9,5 proc., a od maja ubiegłego roku 15,5 proc., docierając do poziomu najwyższego od grudnia 2000 r. Po części to pewnie efekt jastrzębiego zwrotu w polityce pieniężnej Rezerwy Federalnej, po części zaś szukania przez kapitał bezpiecznej przystani. Kurs euro względem dolara znajduje się najniżej od prawie sześciu lat.
Drugie zjawisko to zdecydowana korekta na rynku długu. Po przekroczeniu kilka dni temu przez rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych 3 proc., w drugie części minionego tygodnia z impetem powróciła ona poniżej tego poziomu. Być może to jedynie krótkoterminowy ruch, ale nie można wykluczyć, że to reakcja na słabe dane dotyczące amerykańskiej gospodarki. W każdym razie warto śledzić rozwój sytuacji na rynku długu w najbliższym czasie. Trzecie wreszcie zjawisko to nasilająca się przecena bitcoina. Trwa ona co prawda od listopada ubiegłego roku, ale dynamika tego ruchu w ostatnich tygodniach musi robić wrażenie. Najbardziej popularna z kryptowalut od listopada 2021 r. straciła niemal 60 proc., a od początku obecnego roku niemal 40 proc. W trakcie pierwszych czterech dni minionego skala spadku przekraczała 18 proc.