Tylko w listopadzie na uwolnienie kursu juana, usztywnionego od półtora roku na zaniżonym poziomie wobec dolara, naciskali podczas wizyty w Chinach prezydent USA oraz wysocy przedstawiciele Unii Europejskiej. Kwestia była w tym czasie przedmiotem obrad Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC), krytyki dyrektora zarządzającego MFW oraz utyskiwań rządów Brazylii i Japonii. Bez przesady można więc powiedzieć, że polityka walutowa Pekinu urosła w ostatnim czasie do rangi jednego z kluczowych problemów światowej gospodarki.
[srodtytul]Krótka historia sporu...[/srodtytul]
Problem nie jest bynajmniej nowy. Od kiedy w latach 80. ubiegłego wieku chińska gospodarka zaczęła otwierać się na świat, kurs juana – oficjalnie nazywanego renminbi – nigdy nie był płynny. Do połowy lat 90. juan był jednak systematycznie niedowartościowany wobec dolara, więc nie budziło to sprzeciwów.
Po silnej dewaluacji z 1994 r. zaczęły pojawiać się głosy krytyki, głównie amerykańskich stowarzyszeń przemysłowych i centrali związkowych, że Pekin nieuczciwie podbija konkurencyjność swoich eksporterów, przez co odbiera Amerykanom miejsca pracy. Przycichły one podczas kryzysu w Azji Wschodniej w II połowie lat 90., gdy juan okazał się jedyną stabilną walutą w regionie. W tym czasie zresztą dolar umacniał się wobec walut większości partnerów handlowych, ciągnąc za sobą juana (w latach 1994–2002 podrożał on względem koszyka najważniejszych z perspektywy Chin walut o około 30 proc.) Dopiero gdy dolar (i juan) znalazły się w trendzie spadkowym narzekania na politykę walutową Pekinu odżyły.
Zdawał się je uzasadniać fakt, że mniej więcej w tym czasie gwałtownie rosnąć zaczęła nadwyżka Chin w handlu zagranicznym. Od 2005 r., m.in. pod wpływem międzynarodowej presji, Pekin pozwolił na aprecjację renminbi wobec dolara o 21 proc. w ciągu trzech lat. W lipcu 2008 r. Ludowy Bank Chin (PBC) zastopował jednak ten proces, aby ochronić chińskich eksporterów przed skutkami kryzysu.