WIG na ścieżce wytyczonej już sześć lat temu

Począwszy od ubiegłego roku, wydarzenia na warszawskim parkiecie rozgrywają się według niemal identycznego scenariusza co w latach 2003–2004. Jeśli ta analogia się utrzyma, to aż do wiosny 2011 r. czeka nas dość anemiczny trend wzrostowy

Publikacja: 03.07.2010 08:48

WIG na ścieżce wytyczonej już sześć lat temu

Foto: PARKIET

Zakończone właśnie pierwsze półrocze skłania do refleksji na temat długoterminowych tendencji i zależności na rynku akcji. Do ciekawych wniosków prowadzi choćby jeden ze sposobów analizy oparty na śledzeniu zmian indeksów giełdowych w ujęciu rok do roku.

Biorąc pod uwagę poziomy WIG wyłącznie w końcu poszczególnych miesięcy, widać, że czerwiec był już czwartym miesiącem, w którym roczna dynamika indeksu uporczywie spadała. Podczas gdy jeszcze w końcu lutego wynosiła aż 78,5 proc., to w końcu czerwca sięgała zaledwie 29,5 proc.

[srodtytul]Zgodnie z historycznym schematem[/srodtytul]

Można by powiedzieć, że zjawisko to nie ma żadnego znaczenia i należy je traktować w kategoriach matematycznej ciekawostki. Teza taka byłaby trafna, gdyby w przeszłości roczna dynamika WIG nie wykazywała żadnych zależności i poruszała się w zupełnie chaotyczny sposób.

W rzeczywistości jest jednak inaczej. Analiza wydarzeń w ostatnich dziesięciu latach pokazuje, że istnieje pewna strefa skrajnie wysokich odczytów rocznej dynamiki indeksu, do której wkroczenie wręcz gwarantuje jej spadek. Dotąd na strefę tę (patrz wykres) złożyły się następujące szczyty dynamiki: ok. 63 proc. w lutym 2000 r., 74 proc. w marcu 2003 r., 70 proc. w kwietniu 2006 r. oraz 63 proc. w czerwcu 2007 r. Co prawda w lutym br. impet zwyżki WIG wykroczył nieco poza granice tej strefy (sięgnął wspomnianego poziomu 78,5 proc.), ale podobnie jak w przeszłości tak wysoki odczyt bardzo szybko doprowadził do załamania się dynamiki i jej spadku w kolejnych miesiącach.

Widać zatem, że także i tym razem nie udało się uciec przed historycznymi prawidłowościami, które wyraźnie limitują poziom optymizmu na rynku. W tym kontekście nerwowe reakcje inwestorów na doniesienia o problemach budżetowych krajów peryferyjnych strefy euro można nieco przewrotnie traktować jedynie jako pretekst służący do uruchomienia owych historycznych prawidłowości. Można tylko gdybać, czy rynki tak samo nerwowo reagowałyby na te same informacje, gdyby nie miały za sobą tak długotrwałej i wyczerpującej zwyżki.

[srodtytul]Jaki scenariusz wygra?[/srodtytul]

W każdym razie skoro już wiemy, że wydarzenia rozgrywają się według pewnego schematu, to teraz warto sprawdzić, co ten schemat oznaczać może na przyszłość. Tutaj niestety sprawa się komplikuje, bowiem spadek rocznej dynamiki w każdym z wymienionych przypadków był inny. W najgorszym z nich dynamika runęła aż do minus 55 proc. (w listopadzie 2008 r.). Nieco lepiej było w 2001 r., gdy spadek sięgnął poziomu minus 31 proc.

Tak pesymistyczny rozwój wydarzeń – oznaczający w praktyce bolesną dla posiadaczy akcji bessę – nie był jednak jedynym możliwym wariantem (choć oczywiście warto go mieć w pamięci). Zdecydowanie łagodniejszą formę przybrało spowolnienie w 2006 r. – wówczas spadek rocznej dynamiki był krótkotrwały i wiązał się przede wszystkim z potężnym tąpnięciem na przełomie maja i czerwca.

Ówczesny spadek rocznej dynamiki zatrzymał się na wysokim poziomie 30 proc., czyli praktycznie takim samym jak w czerwcu br. (z dzisiejszej perspektywy widać jednak, że tak szybkie zatrzymanie spadku było jedynie „odroczeniem wyroku” przed rekordowym załamaniem w latach 2007–2008).

[srodtytul]Uderzające podobieństwo[/srodtytul]

Poza tymi trzema dość skrajnymi przypadkami pozostaje jeszcze jeden, który z pewnych względów jest szczególnie wart uwagi. Chodzi o wydarzenia z lat 2003–2005. Wówczas to roczna dynamika WIG obniżyła się z 73 proc. (kwiecień 2004 r.) do 6 proc. (kwiecień 2005 r.).

Wiązało się to nie tyle z trendem spadkowym na rynku akcji, lecz raczej z powolną zwyżką (co jakiś czas indeks ustanawiał nawet nowe szczyty hossy), przerywaną głębokimi korektami. Pod tym względem ówczesna sytuacja przypomina obecną – od pół roku WIG próbuje kontynuować hossę, ale zdobywanie szczytów jest przerywane przez dotkliwe fale spadkowe.

Nie jest to zresztą jedyne podobieństwo z latami 2003–2005. Podobnie jak wtedy, rynki mają za sobą wielomiesięczną hossę będącą odreagowaniem po gwałtownej bessie. To podobieństwo, którego nie ma w przypadku pozostałych omówionych wcześniej przypadków załamania rocznej dynamiki WIG (lata 2000, 2006, 2007). To właśnie czyni porównania z latami 2003–2005 wartymi uwagi.

[srodtytul]Anemiczna zwyżka aż do marca 2011 r.?[/srodtytul]

Nakładając obecną sytuację na wydarzenia sprzed sześciu lat, można założyć, że odpowiednikiem obecnej sytuacji jest lipiec 2004 r. (czy niemal idealna zbieżność pory roku to tylko przypadek?), kiedy to roczna dynamika WIG miała już za sobą spadek z 73 do ok. 31 proc. Jednocześnie do dna dynamiki było jeszcze daleko – miała się obniżać jeszcze przez dziewięć miesięcy, zanim znalazła twarde dno (6 proc.). Gdyby przełożyć ten scenariusz wprost na obecną sytuację, to należałoby wyznaczyć koniec spadku dynamiki dopiero na marzec 2011 r.

Warto jeszcze raz podkreślić, że w latach 2004–2005 obniżanie się rocznego tempa zwyżki nie oznaczało bessy na giełdzie. Co więcej, WIG nawet systematycznie ustanawiał nowe szczyty hossy, tyle że regularnie pojawiały się też korekty, które niwelowały sporą część ruchu w górę.Analogia ta jest o tyle korzystna dla inwestorów, że zakłada powolną co prawda, ale jednak ostatecznie zwyżkę cen akcji. W okresie od lipca 2004 r. (który w ramach tej analogii jest odpowiednikiem obecnej sytuacji) do dna dynamiki w kwietniu 2005 r. WIG urósł o 9 proc.

Chociaż zyski były mało imponujące w porównaniu z okresem dynamicznej hossy (np. w o połowę krótszym okresie od kwietnia do sierpnia 2003 r. WIG podskoczył aż o 55 proc.), to jednak tak czy inaczej posiadanie akcji było bardziej opłacalne niż trzymanie gotówki w portfelu.

[srodtytul]Czynniki fundamentalne też podobne[/srodtytul]

Znaczenie tych analogii potwierdza ich istnienie także na będącym punktem odniesienia dla GPW rynku amerykańskim. Także tamtejszy S&P 500 podąża w przybliżeniu ścieżką wytyczoną sześć lat temu.

Towarzyszą temu podobieństwa dotyczące sytuacji fundamentalnej w amerykańskiej gospodarce. Anemicznemu trendowi wzrostowemu na rynku akcji towarzyszyło systematyczne obniżanie się wskaźnika wyprzedzającego koniunktury w przemyśle ISM Manufacturing po tym, jak wcześniej sięgnął bardzo wysokiego poziomu ponad 60 pkt. To samo widać obecnie – w czerwcu ISM dużymi krokami oddalił się w dół od przekroczonego wcześniej poziomu 60 pkt (spadł do 56,2 pkt).

Widać zatem, że warunkiem tego, by analogia z latami 2003–2005 dalej obowiązywała, jest umiarkowane osłabienie koniunktury gospodarczej w drugiej połowie roku. Sześć lat temu sprzyjała temu seria podwyżek stóp procentowych przez Fed. Teraz ożywienie zdaje się słabnąć nawet bez podwyżek.

[ramka][b]Przeszłość lubi się powtarzać[/b]

Na wykresie zestawiliśmy zachowanie WIG obecnie i w latach 2003–2005, jako punkt bazowy (100 proc.) przyjmując ostatni rekord hossy z kwietnia br., którego odpowiednikiem w przeszłości był szczyt z kwietnia 2004 r. Traktując dosłownie tę sprawdzającą się ciągle analogię, należałoby przyjąć, że czeka nas jeszcze kilka tygodni szamotaniny notowań, w sierpniu zaś powinna rozpocząć się zwyżka, która doprowadzi do ataku na rekord hossy. Sęk w tym, że według tej samej analogii trend wzrostowy będzie na tyle anemiczny, że jeszcze na wiosnę 2011 r. WIG będzie się znajdował niewiele powyżej kwietniowego szczytu. [/ramka]

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?