Wraz z powrotem popularności tzw. tanich emisji akcji polegających na sprzedaży przez spółki walorów po cenie znacznie odbiegającej w dół od ich wartości rynkowej przy jednoczesnym zachowaniu prawa poboru (o planach firm odnośnie takich emisji „Parkiet” pisał obszernie tydzień temu) powracają związane z tym kontrowersje.
Tanie emisje cieszą się popularnością przede wszystkim dzięki temu, że dają spółkom znacznie większe prawdopodobieństwo sukcesu (czyli pozyskania pieniędzy z rynku) w porównaniu z klasycznymi sposobami sprzedaży akcji (po cenie zbliżonej do rynkowej i bez prawa poboru). Powód jest głównie taki, że nieskorzystanie z prawa poboru (a więc niezapisanie się na akcje nowej emisji) oznaczałoby dla inwestorów straty. Postarajmy się zbadać, czy taka presja ze strony emitentów jest inwestorom rekompensowana przez jakieś dodatkowe korzyści.
[srodtytul]Reguła czy wyjątek?[/srodtytul]
Faktem jest, że zdarzają się spektakularne przypadki, w którym akcjonariusze zarabiają spore pieniądze, angażując się w tanie emisje. W ostatnich kilkunastu miesiącach flagowym przykładem jest Boryszew. Inwestorzy, którzy w styczniu kupili stare akcje, by skorzystać z prawa poboru, następnie zapisali się na przysługujące im nowe walory, a wreszcie w kwietniu pozbyli się wszystkich akcji, zarobili przeszło 70 proc., podczas gdy w tym samym czasie indeks WIG zyskał zaledwie 7 proc. Taki ponadprzeciętny zarobek to m.in. efekt tego, że w dniu odłączenia prawa poboru (początek stycznia) cena akcji nie spadła o tyle, ile powinna według teoretycznej formuły. Obecnie Boryszew planuje już kolejną tanią emisję.
Takie przypadki tylko podsycają emocje wokół tanich emisji, przyciągając do nich inwestorów, zwłaszcza nastawionych na szybki zysk. Z naszych obliczeń wynika jednak, że ogromne zyski to raczej wyjątek niż reguła. Aby zbadać tę kwestię, zestawiliśmy dane dotyczące 14 spółek, których prawa poboru znalazły się w obrocie od początku 2009 r.Pierwszą rzeczą, jaką sprawdziliśmy, są wyniki hipotetycznej strategii opisanej już w przypadku Boryszewa (kupno akcji, wykorzystanie praw poboru, a na koniec pozbycie się zarówno starych, jak i nowych walorów w dniu ich debiutu, względnie PDA, czyli praw do akcji). Okazuje się, że pod względem spektakularnych zysków z emisji spółce kontrolowanej przez Romana Karkosika nie dorównała żadna inna firma.