Piątkowe odczyty wskaźników PMI dla Polski i strefy euro to kolejny element gospodarczo-giełdowej układanki. Niestety, trzeba przyznać, że o ile dotąd przez kilkanaście miesięcy wskaźniki te bardzo ułatwiały wyrobienie sobie poglądu na temat fundamentów koniunktury na giełdzie, o tyle teraz sytuacja staje się coraz bardziej niejasna. Dlaczego?
Zacznijmy od polskiego PMI. W ostatnich tygodniach dokładnie opisaliśmy drastyczne „rozjechanie się” wskaźników gospodarczych i sytuacji na giełdzie. O ile od wiosny wskaźniki takie jak PMI czy roczna dynamika produkcji przemysłowej wędrowały na coraz wyższe poziomy, to w tym samym czasie roczna dynamika WIG konsekwentnie opadała (z 78,5 proc. na koniec lutego do zaledwie 11,2 proc. na koniec sierpnia). Zjawisko to było o tyle nietypowe i zaskakujące, że zazwyczaj PMI i dynamika WIG są bardzo mocno dodatnio skorelowane (poruszają się w tym samym rytmie).
[srodtytul]Pozytywna niespodzianka[/srodtytul]
Analizując wtedy podobne wyjątkowe sytuacje w przeszłości, doszliśmy do wniosku, że powrót silnej korelacji nastąpi prawdopodobnie nie poprzez ożywienie na giełdzie i wyrwanie indeksów z przedłużającej się stagnacji, lecz raczej poprzez pogorszenie wskaźników gospodarczych (tak bowiem zazwyczaj było w przeszłości – giełda trafnie dyskontowała zjawiska w gospodarce). Najnowszy, wrześniowy odczyt PMI oraz silna zwyżka WIG w tym samym miesiącu wprowadziły jednak sporo zamętu do takiego modelu rozwoju sytuacji. Z jednej strony wrzesień przyniósł nowy cykliczny szczyt PMI (54,7 pkt – najwięcej od prawie czterech lat), czyli ruch zgodny z dotychczasowym trendem w gospodarce.
Oznacza to, że w gospodarce nadal nie widać zadyszki, wręcz przeciwnie – rozwój (przynajmniej jeśli chodzi o przemysł) ciągle przyśpiesza. Z drugiej strony wrzesień przyniósł na tyle silny ruch wzrostowy na giełdzie, że roczna dynamika WIG zdołała wyraźnie się podwoić – z 11,2 do 20,4 proc. To jej pierwszy wzrost od lutego. Nożyce pomiędzy danymi z gospodarki i z giełdy zaczęły się więc domykać w sposób zupełnie inny, niż tego można było wcześniej oczekiwać – poprzez poprawę nastrojów inwestorów.