Grudzień, a szerzej przełom roku, to zawsze szczególny okres dla inwestorów. To właśnie z tą częścią roku związane są najbardziej popularne efekty sezonowe – najpierw rajd Świętego Mikołaja, a potem efekt stycznia. W obu przypadkach zjawiska te tradycyjnie oznaczają zwyżki notowań. Faktycznie i tym razem udany początek grudnia (w środę WIG zyskał 1,7 proc., w czwartek 0,7 proc., a w piątek kolejne 0,8 proc.) przywołał nadzieje na te pozytywne efekty.
[srodtytul]Modelowy przełom roku[/srodtytul]
Na ile uzasadnione są takie oczekiwania? Aby to sprawdzić, stworzyliśmy dokładny model zachowania WIG w grudniu oraz styczniu, począwszy od 1996 r. (pominęliśmy pierwsze pięć lat funkcjonowania GPW, kiedy giełda raczkowała). Do każdego kalendarzowego dnia takiego modelowego grudnia i stycznia przydzielaliśmy odpowiednie wartości indeksu z danego roku (dla dni, w których nie było sesji, przydzielaliśmy poprzednią dostępną wartość), a następnie obliczaliśmy stopy zwrotu względem końca poprzedniego miesiąca. Na końcu obliczyliśmy średnie z tych stóp zwrotu. Na wykresie obok można zobaczyć rezultat tych kalkulacji.
Już na pierwszy rzut oka widać, że faktycznie coś jest na rzeczy, jeśli chodzi o wspomniane efekty sezonowe. Modelowo grudzień w przeszłości przynosił solidną zwyżkę kursów akcji – przeciętnie wyniosła ona prawie 4 proc. Rozłożona była przy tym na dwa etapy – pierwszy (ok. 2,5 proc.) w pierwszych dziesięciu dniach kalendarzowych (liczba sesji jest odpowiednio mniejsza), a drugi w ostatnich dziesięciu dniach grudnia. Ten drugi etap można uznać za odpowiednik rajdu Świętego Mikołaja, który zazwyczaj definiuje się jako zwyżkę cen akcji w ostatnim tygodniu roku. Pomiędzy tymi dwiema fazami modelowo następowała konsolidacja notowań lub spokojna korekta spadkowa. Obecna sytuacja nawet z pewną nawiązką wpisuje się w ten schemat – od końca listopada WIG zyskał dotąd 3,3 proc., czyli jeszcze więcej, niż wynikałoby z modelu.
[srodtytul]Statystycznie korzystny okres[/srodtytul]