Ko­lej­ny mie­siąc równowagi sił na GPW

Pod pew­ny­mi wzglę­da­mi zmien­ność no­to­wań na war­szaw­skim par­kie­cie jest re­kor­do­wo ni­ska – wy­ni­ka z na­szych ob­li­czeń. Ro­sną szan­se na gwał­tow­ne wy­bi­cie z tren­du bocz­ne­go

Aktualizacja: 27.02.2017 01:46 Publikacja: 01.03.2011 02:39

Ko­lej­ny mie­siąc równowagi sił na GPW

Foto: GG Parkiet

Podczas gdy styczeń przyniósł zdecydowane rozczarowanie posiadaczom akcji (zamiast tradycyjnego „efektu stycznia”, na rynku mieliśmy huśtawkę nastrojów), to luty nie dał odpowiedzi na pytanie, czy owo styczniowe rozczarowanie było dopiero wstępem do realizacji negatywnego scenariusza, czy może jedynie przejściową zadyszką w ramach hossy. Hossy, która trwa już dwa lata (18 lutego przypadła rocznica ustanowienia dna bessy w 2009 r.).

[srodtytul]Granice wyznaczył styczeń[/srodtytul]

Odpowiedzi na te pytania nie uzyskali zwolennicy analizy technicznej. WIG spędził cały luty na balansowaniu pomiędzy ukształtowanymi w styczniu krótkoterminowymi poziomami wsparcia i oporu. Początek miesiąca zapowiadał się co prawda w miarę optymistycznie, ale zwyżka szybko okazała się zbyt rachityczna, aby umożliwić atak na styczniowy szczyt (48 371 pkt). Z kolei pod koniec lutego indeks niebezpiecznie zbliżył się do styczniowego dołka (46 416 pkt), ale i ta bariera nie została przebita. Styczniowe status quo zostało utrzymane.

Jeśli spojrzymy na styczniowo-lutową stabilizację w szerszym kontekście, to szybko można stwierdzić, że tak uporczywa równowaga sił na GPW nie zdarzała się w przeszłości często. Dystans pomiędzy maksymalnym i minimalnym poziomem WIG w obu tych miesiącach to zaledwie 5,2 proc. Z naszych obliczeń wynika, że poprzednio z tak niewielką zmiennością notowań w perspektywie dwóch kolejnych miesięcy mieliśmy do czynienia jeszcze latem 2004 r.

Można przy tym zwrócić uwagę, że choć stabilizacja kursów w ostatnich dwóch miesiącach stała się wyjątkowo uporczywa, to jednak jej pierwsze oznaki było widać już znacznie wcześniej. Dzisiaj jasne jest, że WIG w trendzie bocznym utknął jeszcze w listopadzie ub.r. i w tym stanie tkwi do teraz. Wspomnianą styczniowo-lutową stabilizację można wobec tego interpretować jako kontynuację, a jednocześnie zawężenie trendu bocznego trwającego od późnej jesieni. Świadczą o tym kolejne statystyki. Dystans między styczniowym maksimum a minimami z listopada i wcześniej z października ub.r. wynosi 7,8 proc., czyli tylko nieco więcej niż wspomniane wcześniej 5,2 proc. Z kolei owe 7,8 proc. – czyli rozpiętość wahań w ostatnich  5?miesiącach – okazuje się rekordowo małą liczbą w całej historii GPW. Innymi słowy, nigdy wcześniej w dziejach WIG nie zanotowano pięciu kolejnych miesięcy o tak niskiej zmienności notowań. Dotąd najniższą wartością tego wskaźnika było 11,6 proc. w styczniu 2005 r.

Pojawienie się w tej analizie roku 2005 jest wyłącznie dziełem przypadku, ale na myśl automatycznie przychodzi, że właśnie z tym rokiem często porównywany jest obecny rok, i szerzej – obecna hossa (trwająca od wiosny 2009 r.) bywa porównywana ze względu na wyraźne podobieństwa z hossą rozpoczętą wiosną 2003 r.

[srodtytul]Najwyższy czas na wybicie?[/srodtytul]

Gdyby owych podobieństw trzymać się w sposób dosłowny (czyli zakładać, że obecny rok będzie z grubsza powtórką wydarzeń z 2005 r.), to dochodzimy do ciekawego wniosku. Sześć lat temu po uporczywej 5—miesięcznej stabilizacji kursów doszło do dynamicznego ruchu w górę i bicia rekordów hossy. Cały kolejny miesiąc WIG spędził na wspinaczce na coraz wyższe poziomy, zyskując 9,9 proc., czyli niemal tyle, ile wynosiła rozpiętość wahań w poprzednich pięciu miesiącach zastoju.

Nawet jeśli nie potraktujemy podobieństwa z 2005 r. w sposób dosłowny (nie pasuje tu choćby to, że wybicie ze stabilizacji nastąpiło wówczas już w lutym), to i tak mamy kolejne potwierdzenie tezy, która przewija się od pewnego czasu w naszych analizach, mówiącej, że im dłuższa będzie stabilizacja notowań (przysłowiowa „cisza przed burzą”), tym gwałtowniejszego ruchu należy później oczekiwać.

[srodtytul]

Za i przeciw hossie[/srodtytul]

Posiadacze akcji oczywiście trzymają kciuki za to, by był to ruch w górę, na wzór tego z 2005 r. Wciąż przemawia za tym sytuacja w światowej gospodarce. Rozmaite wskaźniki wyprzedzające koniunktury ustanawiają nowe szczyty cyklicznej tendencji zwyżkowej lub wciąż są blisko owych szczytów. Przykładowo świadczący o nastrojach niemieckich przedsiębiorców wskaźnik instytutu Ifo poszybował do poziomu, jakiego jeszcze nie notowano od czasu zjednoczenia Niemiec. Dobra koniunktura to obietnica kontynuacji poprawy wyników finansowych spółek, a stąd już teoretycznie prosta droga do przełożenia się sytuacji gospodarczej na kursy akcji.

Z drugiej strony, uporczywa równowaga sił na GPW to dowód na to, że owe czynniki to za mało, by wykreować trwały popyt na akcje. Problem polega choćby na tym, że wzrost gospodarczy i w Polsce, i w wielu krajach rozwijających się wkroczył w fazę, w której towarzyszy mu rosnąca inflacja. To z kolei pociąga za sobą podwyżki stóp procentowych, a rosnące koszty pieniądza to już książkowy cios w rynek akcji. Jakby tego było mało, tym razem inflacji sprzyjają zamieszki w Afryce Północnej, windujące ceny ropy naftowej. Czy w tej sytuacji marzec spełni pokładane w nim nadzieje i na wzór sytuacji sprzed sześciu lat przyniesie wybicie w górę z trendu bocznego?

[ramka][srodtytul]Obroty akcjami znów większe[/srodtytul]

Luty był drugim miesiącem, w którym inwestorzy handlowali na sesjach giełdowych wydłużonych o godzinę. Czy można już pokusić się o stwierdzenie że nowa organizacja handlu przyniosła oczekiwane efekty w postaci wzrostu obrotów akcjami? Średni dzienny handel walorami spółek z WIG wyniósł około 970 mln zł. Pod tym względem luty okazał się wyraźnie lepszy od tego samego miesiąca poprzedniego roku (639 mln zł), a także od 10 innych miesięcy 2010 r. (wyjątkiem był listopad z dziennymi obrotami na poziomie 1028 mln zł – wszystkie dane w porównaniach zostały przeliczone z uwzględnieniem nowego, „pojedynczego” sposobu liczenia). To osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że w lutym kursy na GPW właściwie stały w miejscu. Z kolei od początku roku średnie dzienne obroty akcjami wynoszą 996,5 mln zł, czyli 46 proc. więcej niż w okresie styczeń–luty 2010 r. Z wyciąganiem statystycznie istotnych wniosków na temat efektów wydłużenia sesji lepiej się jednak wstrzymać przynajmniej do połowy roku.

[srodtytul]Nie wszystkie rynki były słabe[/srodtytul]

Zastój notowań na GPW można trafnie tłumaczyć podobną stabilizacją kursów na rynkach wschodzących, przynajmniej jeśli pod uwagę weźmiemy uśrednione zmiany poszczególnych indeksów (np. w postaci popularnego wskaźnika MSCI Emerging Markets). Stwierdzenie, że luty przyniósł stagnację na wszystkich rynkach wschodzących, byłoby już jednak dalekie od prawdy. W minionym miesiącu znaleźć można było zarówno giełdy wypadające słabo (np. turecka – spadek indeksu ISE o prawie 6 proc., południowokoreańska – spadek Kospi o 6,4 proc.), jak i zdecydowanie odstające na plus od średniej. W  drugiej grupie znalazł się, co może być sporym zaskoczeniem, chiński indeks Shanghai Composite (+3,8 proc.). Wysokich stóp zwrotu nie brakowało także w naszym regionie. Bułgarski indeks Sofix zyskał ponad 10 proc., bijąc rekordy hossy. Mocny był również ukraiński rynek akcji (+8 proc.). [/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?