Ostatnie pół roku to wysyp wezwań na akcje. Niskie kursy akcji na rynku skłaniają inwestorów do przejmowania spółek. Podmioty, które już kontrolują sporą część walorów, decydują się z kolei na przekraczanie progów, od których wezwanie jest konieczne. Wszystko wskazuje, że próby przejęcia Tarnowa przez rosyjski Acron czy BGŻ przez holenderski Rabobank to nie ostatnie próby. Wiele mówi się o możliwych przejęciach firm telekomunikacyjnych, niewykluczone są ruchy w sektorze finansowym.
Szansa na premię
W praktyce okazuje się więc, że przy trudnym rynku drobni gracze mogą zarobić więcej w dużej mierze przy pojawieniu się inwestorów strategicznych. W 12 ogłaszanych ostatnio wezwaniach oferowana cena była wyższa o 30 proc. od średniej arytmetycznej kursu z ostatnich sześciu miesięcy. Znawcy giełdy przypominają jednak, że zanim odpowiemy na wezwanie, warto zastanowić się nad alternatywą – sprzedażą akcji na wtórnym rynku po tym, jak cena pójdzie w górę na wieść o planowanej transakcji. Zapis – jak przypominają prawnicy – oznacza bowiem zablokowanie akcji na rachunku do momentu zakończenia wezwania. Wprawdzie wzywający starają się zamknąć proces szybko (sami ponoszą koszty utrzymywania zabezpieczenia stanowiącego równowartość akcji, które są przedmiotem transakcji), nie zawsze jednak to się udaje z uwagi na procedury przed Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów czy Komisji Nadzoru Finansowego. Czasem więc dochodzi do wykorzystania całego maksymalnego okresu 70 dni na zapisy przewidzianego w ustawie o ofercie.
– Zapis stanowi oświadczenie, uchylenie się od jego skutków jest możliwe w wyraźnie określonych sytuacjach – przykładem jest kontrwezwanie na taką samą albo wyższą liczbę akcji – mówi Zbigniew Mrowiec, partner w dziale rynków kapitałowych kancelarii Allen & Overy. – Dlatego też inwestorzy indywidualni sami powinni zdecydować, czy wolą szybko spieniężyć się na rynku wtórnym, czy oczekiwać windowania ceny w wezwaniu, na które się zapiszą. Nie można jednoznacznie określić dla wszystkich wezwań, która metoda jest lepsza – dodaje.
Do zestawu case studies zaliczona zostanie zapewne próba przejęcia 100 proc. walorów Empik Media & Fashion przez fundusze Eastbridge i Penta Investments. Z punktu widzenia drobnych graczy złożenie zapisu mogło się opłacać – wzywający dwa razy podnosili oferowaną cenę, windując ją z 9,85 zł za walor do 10,45 zł. Mimo tego osoby, które złożyły zapis, mogły się obawiać, że do transakcji nie dojdzie. W maju ING OFE przeprowadził skup walorów EMF na rynku, w efekcie Pencie i Eastbridge trudno było przekroczyć próg 80 proc. głosów na WZA – który zapisały w treści wezwanie jako warunek konieczny do powodzenia transakcji. Wzywający zmienili treść wezwania i do zapłaty za akcje nastąpiło. Teraz Penta próbuje ściągnąć z rynku pozostałe walory EMF w kolejnym wezwaniu.
Ostatnie dylematy
Przykład dramatycznej – jak przyznają bankierzy inwestycyjni – walki o firmę prowadzącą sieć księgarń Empik – pokazuje, przed jakim wyborem stoją akcjonariusze przy wezwaniach. Sprzedaż na rynku oznaczałaby szybką realizację zysku, ale bez widoków na dodatkową premię. Udział w wezwaniu to z kolei zagadka, czy ono może się powieść. Z drugiej strony – wzywający może – jeżeli zastrzegł to w treści ogłoszenia – zakończyć transakcję przed terminem, jeżeli znajdzie odpowiednio dużo chętnych na sprzedaż walorów. Ostatnie skupy pokazują jednak, że większość z tej możliwości nie korzysta.