Spowolnienie gospodarcze daje się coraz bardziej we znaki spółkom notowanym na warszawskiej giełdzie, czego potwierdzenie przyniosły często rozczarowujące raporty finansowe za IV kwartał. Część spółek jednak wyłamała się z tego trendu i błysnęła wynikami. Co sprawiło, że mimo niekorzystnej koniunktury gospodarczej udało im się poprawić wyniki? Całkiem liczna grupa spółek poprawę fundamentów zawdzięcza prowadzonej restrukturyzacji, której pozytywne efekty pojawiły się w wynikach. Dzięki przemianie znów przynoszą zyski, choć nie tak dawno notowały spore straty, a nierzadko ich byt był poważnie zagrożony.
Wyjść na plus
Coraz lepsze wyniki wskazują, że najgorsze ma za sobą Sfinks. Jeszcze niedawno nad spółką wisiało widmo bankructwa, ale teraz zdaje się wychodzić na prostą. – W przypadku Sfinksa w IV kwartale pojawił się skromny zysk, który po wielu ciężkich kwartałach może cieszyć i dawać pewną nadzieję na przyszłość, szczególnie że spółka porozumiała się z wierzycielami – mówi Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. Sfinks po raz pierwszy od 2008 roku, czyli od początku restrukturyzacji pokazał zysk. W ostatnim kwartale 2012 roku spółka zarobiła 105 tys. zł, wobec 9,1 mln zł straty rok wcześniej. Poprawiła przy tym wynik na działalności operacyjnej, odnotowując 2,3 mln zł zysku wobec 5,6 mln zł straty operacyjnej zanotowanej przed rokiem. Dzięki porozumieniu z bankami spółce udało się złapać oddech i może realizować inwestycje, jak rozbudowa sieci restauracji przed zapowiadaną poprawą koniunktury gospodarczej. Jak spółce udało się uciec spod noża? Najważniejszym elementem planu naprawczego była restrukturyzacja zadłużenia. Na sukces finansowy zapracowano także dzięki zamykaniu nierentownych restauracji i postawieniu na nowe, obiecujące lokalizacje, lepszej organizacji pracy i kontroli kosztów.
Odzież poczuła wiosnę
Powoli na prostą wychodzą spółki obuwniczo-odzieżowe. Po kilku chudych latach odradza się Monnari. – Spółka jeszcze w 2009 roku znajdowała się na skraju likwidacji. Dziś ma w zasadzie wyczyszczony z zadłużenia bilans oraz w końcu zarabia pieniądze – przekonuje Krzysztof Pado, analityk DM BDM. Kondycja finansowa spółki wyraźnie się poprawiła, czego dowodem są coraz lepsze wyniki. W IV kwartale spółka zarobiła na czysto 8 mln zł i cały ubiegły rok zamknęła z 8,2 mln zł na plusie. Jeszcze w 2011 r. miała prawie 5 mln zł straty. Spółka realizuje układ zawarty z wierzycielami w 2010 r. Rok wcześniej sąd ogłosił jej upadłość. Spółce pozostało do spłaty jeszcze ok. 25 mln zł z początkowych 65 mln zł. Jednak Monnari w branży odzieżowej nie jest wyjątkiem. Coraz lepiej radzi sobie też Gino Rossi. Adam Kaptur, analityk Millennium DM, przyznaje, że od czasu zmian właścicielskich w 2011 r. obuwnicza spółka przechodzi restrukturyzację, której efekty już od kilku kwartałów widoczne są w wynikach. – Zarząd skoncentrował się na optymalizacji sieci sklepów oraz restrukturyzacji zadłużenia. W 2012 r. Gino Rossi powróciło do zysku netto, a przedstawiona przez zarząd prognoza zakłada dalszą poprawę wyników w tym roku – wyjaśnia analityk.
Jak spółkom odzieżowym udało się stanąć na nogi? – Poprawę wyników wykazują przede wszystkim te podmioty, które przeszły restrukturyzację kosztową oraz szukające tańszych producentów lub dostosowują ceny do bieżącej sytuacji rynkowej. Ma to znaczenie zwłaszcza przy słabym popycie konsumenckim – wyjaśnia Marcin Stebakow, analityk DM BPS.
Nie sposób pominąć zauważalnej przemiany Sygnity. Wyniki wypracowane przez informatyczną spółkę w IV kwartale były pozytywnym zaskoczeniem dla rynku. Sygnity zarobiło na czysto 7,1 mln zł. Zysk operacyjny przekroczył 9 mln zł. Trzy poprzednie kwartały spółka zakończyła pod kreską. – Z wyników Sygnity za ubiegły kwartał płyną pewne pozytywne informacje. Najistotniejsza jest poprawa marży zysku brutto na sprzedaży, co może sugerować, że zmniejsza się waga nierentownych kontraktów w wynikach spółki – tłumaczy Piotr Janik, szef działu analiz KBC Securities. Jak podaje spółka, poprawa rentowności to efekt rezygnacji z niskomarżowych projektów sprzętowych (co z kolei negatywnie odbiło się na przychodach). Sygnity powoli kończyło też realizację nierentownych umów zawieranych w przeszłości. Firma wprowadziła też zmiany w obszarze controllingu i zarządzania ryzykiem. Duże roszady miały miejsce w obszarze back-office, gdzie cięcia wydatków były największe. Koszty zarządu w poprzednim kwartale wyniosły 14 mln zł i były o 2,2 mln zł niższe niż kwartał wcześniej i o 5,3 mln zł niższe niż rok wcześniej. W ocenie Piotra Janika nie należy jednak popadać w hurraoptymizm. – Zwróciłbym uwagę, że ciężko bazować na wynikach jednego kwartału, w dodatku sezonowo silnego i na tej podstawie wyciągać wnioski na przyszłość. O trwałości pozytywnych trendów w wynikach spółki będzie można powiedzieć więcej po wynikach najbliższych dwóch, trzech kwartałów – uważa analityk KBC Securities.