Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 06.02.2017 12:56 Publikacja: 19.12.2016 12:30
Foto: GG Parkiet
WIG20, najważniejszy indeks obliczany przez GPW, grupujący największe i najbardziej płynne spółki, od lat był pod dużym wpływem spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. To grzech pierworodny warszawskiego parkietu, na którym większość spośród największych spółek stanowią te z dominującym państwowym akcjonariatem – to efekt prywatyzacji, która była motorem napędowym rozwoju giełdy. Wystarczy wspomnieć rekordowe oferty pierwotne PZU, PGE czy TP. Problem w tym, że skutki dużych prywatyzacji przez giełdę widać w wypaczonej strukturze WIG20, który nie oddaje już struktury polskiej gospodarki nie tylko pod względem branżowym, ale także właścicielskim. Przejęcie Banku Pekao przez państwowe PZU i PFR tylko ten problem potęguje.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Już w oczekiwaniu na wznowione właśnie obniżki stóp procentowych przez RPP pałeczkę w wyścigu na rynku obligacji zaczęły przejmować instrumenty stałoprocentowe. Krajowym akcjom cięcia stóp przyniosą wiele korzyści, ale też jeden duży minus – wynik odsetkowy ważącego dużo w indeksach sektora bankowego będzie pod presją.
Do niedawna hossę na GPW napędzały banki korzystające na wysokich stopach procentowych, ale ostatnio mają coraz więcej popleczników w firmach, dla których niższy koszt pieniądza powinien być impulsem do poprawy wyników.
Trwająca hossa winduje majątki najbogatszych. Na warszawskiej giełdzie mamy już prawie 20 miliarderów, na czele z Tomaszem Biernackim. Imponujące pakiety mają też akcjonariusze LPP, Cyfrowego Polsatu, CCC, XTB i CD Projektu.
Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy zapowiadali tak dobre zachowanie polskiego rynku akcji w tym roku. Tymczasem II kwartał ledwie się rozpoczął, a stopy zwrotu głównych indeksów coraz bardziej zbliżają się do 30 proc.
Średnie spółki przyciągają uwagę nie tyko krajowych inwestorów. W tym segmencie hossa w 2025 roku rozkręciła się na dobre za sprawą napływów kapitału z zagranicy na krajowy parkiet oraz wzrostu aktywności lokalnych graczy.
Kiedyś USA sprzedawały światu globalizację jak coca-colę: masowo i z przekonaniem. Dziś wolny handel przestaje istnieć, a Biały Dom stawia na cła w nadziei na powrót American Dream. Jak do tego doszło i co nam to mówi o przyszłości świata?
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas