Do minionej środy szanse na rajd Świętego Mikołaja w tym roku wydawały się niezbyt wielkie. Na giełdach przeważały obawy i panowały raczej minorowe nastroje.
Impuls jest, pora na rajd
Wystąpienie Jerome'a Powella, prezesa Fedu, w którym stwierdził, że stopy procentowe są tuż poniżej poziomu, który można uznać za neutralny, ma szansę zmienić ten stan rzeczy. Na razie doprowadziło do pokaźnego, ale jednorazowego skoku indeksów na Wall Street i na emerging markets osłabienia dolara oraz spadku rentowności amerykańskich obligacji.
Najbardziej spektakularna była reakcje inwestorów na nowojorskim parkiecie. W środę S&P 500 podskoczył o 2,3 proc., Dow Jones wzrósł o 2,5 proc., a Nasdaq Composite o 2,9 proc. W przypadku każdego z tych indeksów bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia to zwyżka przekraczająca 4 proc., co stanowi wynik najlepszy od lutego. Wszystko wyglądałoby pięknie, gdyby nie lekkie, co prawda, ale jednak, cofnięcie, obserwowane w czwartek. Może to jedynie odreagowanie po zbyt silnej euforii, ale może też sygnał niepewności, czy jednak słów Powella nie „przeinterpretowano". Obawy są tym większe, że osłabienie dolara także okazało się nietrwałe i w czwartek „zielony" zyskiwał na wartości.
Znacznie bardziej konsekwentne było zachowanie rynku długu. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich szykowała się do zniżki nie tylko w środę, ale w czwartek momentami schodziła poniżej 3 proc., czyli do poziomu najniższego od ponad dwóch miesięcy. Najbliższe dni powinny przynieść odpowiedź na pytanie, czy wypowiedź szefa Fedu skutecznie zachęci do rajdu Świętego Mikołaja, czy też trzeba do tego dodatkowego bodźca. Gdyby okazało się, że w trakcie rozpoczynającego się w piątek szczytu przywódców państw G20, Donald Trump i Xi Jinping zakopią lub przynajmniej na jakiś czas odwieszą wojenny topór, rajd byłby pewny. Jeśli nie, jest obawa, że sam łagodniejszy Fed nie da rady.
Wątpliwości wróciły szybko na rynki wschodzące. ETF na MSCI Emerging Markets, po środowym skoku o 2,4 proc., w czwartek zniżkował o 0,8 proc., a amerykańskie „monetarne rewelacje" przeszły niemal niezauważone na głównych parkietach europejskich. DAX zupełnie je zignorował, zmieniając swoją wartość o dziesiątą część procenta, a paryski CAC40 wzrósł o ledwie 0,5 proc.