Kolejni ekonomiści podnoszą prognozy wzrostu polskiego PKB w tym roku (najbardziej optymistyczni zakładają 5-proc. tempo). I choć kontynuacja największego boomu gospodarczego od lat pozwala bankom na poprawę zysków (więcej na ten temat w ramce poniżej), to na istotną poprawę ich rentowności trudno liczyć.
Kleszcze zysku i kapitału
Jeszcze w 2011 r. średni ROE, czyli zwrot z kapitałów własnych, najważniejsza miara efektywności banków, wynosił w polskim sektorze bankowym 12,9 proc., a najlepsze spółki osiągały po około 15 proc. W latach 2012 i 2013 wskaźnik wyniósł średnio odpowiednio 10,9 proc. i 10,1 proc., we wszystkich tych trzech latach sektor miał po 15,2–15,5 mld zł zysku netto.
Teraz nie dość, że zarobek banków mimo wzrostu ich skali spadł, to w dodatku wzrosły kapitały, zatem pogorszyły się oba parametry, czyli licznik i mianownik służące do obliczenia tego wskaźnika. Przez osiem lat kapitały banków ze względu na wyższe wymogi regulacyjne urosły o 76 proc., czyli wyraźnie szybciej niż portfel kredytów, który zwiększył wartość o 54 proc. Do tego doszły obniżki stóp procentowych (od marca 2015 r. utrzymują się na historycznie niskim poziomie 1,5 proc.) i podatek od aktywów wprowadzony w 2016 r., który kosztuje sektor około 3,8 mld zł netto rocznie i stanowi jedną czwartą hipotetycznego zysku (gdyby podatku nie było).
To powoduje, że w 2018 r. ROE sektora wyniosło tylko 6,6 proc. To wynik uwzględniający wielką stratę Idea Banku, podczas gdy oczekiwano, że będzie mniejsza. Zanim to wyszło na jaw, KNF podała, że sektor zarobiłby 14,5 mld zł, co dałoby 7,2 proc. ROE.