Sprzedaż detaliczna w cenach stałych wzrosła w maju o 14,9 proc. w stosunku do kwietnia, a po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych aż o 17,4 proc. To oznacza, że odrobiła już w dwóch trzecich spadek z marca i kwietnia (łącznie zmalała w tym okresie o 26 proc.), gdy handel paraliżowały ograniczenia wprowadzone przez rząd w celu stłumienia epidemii koronawirusa.
Pomimo odbicia sprzedaż detaliczna była w maju wciąż o 7,7 proc. niższa niż w tym samym okresie ub.r. To jednak i tak wynik zaskakująco dobry w kontekście tego, na co wskazywały dane z banków dotyczące płatności kartami oraz statystyki dotyczące ruchu w galeriach handlowych. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że wskaźnik ten – stanowiący miarę wydatków na towary w jednostkach handlowych zatrudniających co najmniej dziesięć osób – zmalał w maju o 12 proc. rok do roku, po bezprecedensowym załamaniu o 22,9 proc. w kwietniu. Zaledwie 6 spośród 25 uczestników naszej ankiety spodziewało się jego zniżki o mniej niż 10 proc. Majowy wynik okazał się też lepszy od marcowego, gdy sprzedaż zmalała o 9 proc. rok do roku, choć ograniczenia w handlu zostały wprowadzane w połowie tamtego miesiące, a wcześniej wiele gospodarstw domowych robiło zakupy na zapas.
V-kształtne ożywienie
Nic dziwnego, że pierwsze reakcje ekonomistów na poniedziałkowe dane GUS były entuzjastyczne. Analitycy z Banku Pekao napisali na Twitterze, że realizuje się scenariusz V-kształtnego odbicia konsumpcji, a to pociągnie za sobą rewizję szacunków dotyczących PKB w II kwartale. I choć część ekonomistów rzeczywiście przyznaje już, że dominujące dotąd szacunki, wedle których gospodarka w bieżącym kwartale miała się skurczyć o około 10 proc. rok do roku, stały się zbyt pesymistyczne, to jednocześnie nawet oni nie spieszą się z podwyższaniem prognoz na cały 2020 r. Wciąż więc zanosi się na spadek PKB o 4–5 proc.
Po pierwsze, majowe odbicie sprzedaży detalicznej to częściowo efekt odłożonego popytu, który w kolejnych miesiącach będzie wygasał. Po drugie, jak zauważyli ekonomiści z mBanku, niektóre z dokonywanych dziś wydatków na towary zastępują przyszłe wydatki na usługi, które zaliczane są do szeroko rozumianej konsumpcji, będącej składową PKB. Dotyczy to przede wszystkim wydatków na meble, sprzęt RTV i AGD, które zwiększyły się w maju rok do roku o 14,4 proc. po spadku o niemal 17 proc. rok do roku w poprzednich dwóch miesiącach. Ten najlepszy od połowy 2019 r. wynik sugeruje, że Polacy zamierzają więcej czasu spędzać w domach. Analitycy mBanku podkreślają też, że nawet gdyby konsumpcja wracała do normalności szybciej od oczekiwań, to będzie to powodowało również odbicie w imporcie, co z kolei będzie osłabiało pozytywny wpływ wyników handlu zagranicznego na dynamikę PKB. Ożywienie w konsumpcji tłumić może jednak pogarszająca się sytuacja dochodowa gospodarstw domowych.