Nie dość, że grudzień przynosi ze sobą rozważania, kiedy i po jakich poziomach porządkować portfele przed świątecznym zastojem, to jeszcze strach przed niemożnością reakcji na wydarzenia w trakcie przymusowego dnia wolnego potęguje ucieczkę z pozycji.

Inwestorzy przeskakują między źródłami niepokoju, często nie zastanawiając się głębiej nad przyczynami zawirowań rynkowych lub nadinterpretując pewne relacje. Ostatnio ciekawie wygląda wzrost zainteresowania inwersją krzywej dochodowości USD, tj. niższa rentowność obligacji długoterminowych niż długu krótkoterminowego. Historycznie (choć nie zawsze) inwersja zwiastowała recesję, więc najprostszym wnioskiem na dziś jest, że teraz będzie tak samo. Nie ma natomiast żadnej refleksji nad tym, że obawy o wystąpienie recesji wpływają na spadek oczekiwań w odniesieniu do ścieżki zacieśniania Fedu, co wywiera presję na spadek rentowności obligacji. Co jest jajkiem, a co kurą? Po drugie osobiście drażni mnie stosowanie historycznych zależności do rynku po Wielkim Kryzysie Finansowym. Luzowanie ilościowe i jego wszystkie odmiany spowodowało, że na rynkach mało co jest takie jak kiedyś.

Długość hossy na Wall Street, cykl koniunkturalny u szczytu przy umiarkowanej inflacji, niewidzialna presja płacowa – anomalie można mnożyć. Trudno mi też przypisywać wysoką wiarygodność sygnałom z amerykańskiego rynku długu, kiedy stał się on jedynym miejscem, do którego może się udawać kapitał obligacyjny szukający zmienności. EBC i Bank Japonii wygoniły inwestorów z segmentu skarbowego strefy euro i Japonii, a rynek brytyjski jest obarczony klątwą brexitu. Rynek obligacji podlega tym samym mechanizmom jak każdy inny – włącznie z tendencjami do upłynniania pozycji. Od czasu październikowego załamania sentymentu tylko rynek obligacji bronił się przed głębszą korektą, ale i na niego w końcu przyszedł czas.

Chwytliwe zwroty, jak teraz inwersja krzywej, zawsze znajdują swoje pięć minut na rynkach, niezależnie od tego, czy towarzyszące im opinie mają głębszy sens. Jeśli wierzyć w nie wszystkie, to Grecji nie byłoby już w strefie euro, Wielka Brytania po referendum w sprawie brexitu przeżywałaby recesję, a Deutsche Bank upadłby z powodu ogromnego portfela instrumentów pochodnych. Nie warto oceniać temperatury powietrza na podstawie tempa topnienia warstwy śniegu, nie zważając na to, że obserwowany śnieg leży na pokrywie silnika uruchomionego samochodu. ¶

Konrad Białas główny ekonomista, DM TMS Brokers