Nie jest tak, że wybór Borisa Johnsona na premiera Wielkiej Brytanii pod koniec lipca był zaskoczeniem. Niespodzianką było za to, jak szybko deklaracje z kampanii wyborczej o pójściu na noże z UE zostały przekute w faktyczną politykę rządu. Choć z jednej strony BoJo zapewnia, że szukanie nowej wersji porozumienia jest możliwe (nawet jeśli UE to wyklucza), jednocześnie zamyka sobie alternatywę, twierdząc, że stara propozycja jest do wyrzucenia, i apeluje o usunięcie zapisów dotyczących irlandzkiego backstopu. Po rekonstrukcji rządu oddającej kluczowe stanowiska w ręce zagorzałych brexitowców widać, że w grze o wyjście z UE z umową lub bez Johnson będzie miał twarde poparcie gabinetu.

Najwyraźniej uczestnicy rynku do końca mieli nadzieję, że kiedy BoJo znajdzie się na szczycie politycznej piramidy, przez wzgląd na powagę stanowiska przyjmie bardziej koncyliacyjny ton. Szybko przyszła rewizja tych oczekiwań. Teraz Wielka Brytania pozostała z dwoma ekonomicznie szkodliwymi scenariuszami dla brexitu – albo nastąpi bezumowny brexit, albo rozpisane zostaną przyspieszone wybory. Co na pierwszy rzut oka wydaje się pozytywnym rozwiązaniem (wstrzyma procedurę brexitu), to w końcowym rozliczeniu oznacza wybór między złym a gorszym. Aktualnie wygląda na to, że po jednej stronie znajdzie się dążąca do brexitu koalicja Konserwatystów i Partii Brexitu Nigela Farage'a. Po drugiej – starający się im przeciwstawić sojusz Partii Pracy i Liberalnych Demokratów, jednak nikt nie chce widzieć na stanowisku premiera lidera laburzystów Jeremy'ego Corbyna z jego socjalistycznymi zapędami.

Z funtem przecenionym od maja o ponad 8 proc. względem dolara (kiedy zaczęło być jasne, że idą czasy BoJo) można przyjąć, że sporo z ryzyka bezumownego brexitu zostało już zdyskontowane. Ale to nie musi być ostatnie słowo rynku, gdyż w bezpośrednim następstwie potwierdzenia bezumownego brexitu zaburzenia płynności mogą przynieść skokową przecenę GBP, zanim rynek znajdzie poziom równowagi. Załamanie podobne do tego z października 2016 r. nie jest wykluczone.

Polityka zawsze jest paskudnym czynnikiem do wycenienia. Nie można całkowicie przekreślić scenariusza, w którym Boris Johnson finalnie ugnie się przed wewnętrznymi naciskami i zaakceptuje warunki brexitu. Im niżej znajdzie się funt, tym presja polityczna i społeczna będzie większa. Otwartym pytaniem pozostaje, na ile Johnson przejmuje się ekonomicznymi skutkami swojej polityki. ¶

Konrad Białas główny ekonomista, DM TMS Brokers