W poniedziałek indeks S&P 500 oficjalnie wszedł w terytorium korekty, a chociaż chwilowo się z niego wydostał, opcja dalszego oddalania się od szczytów pozostaje bardzo prawdopodobna. „Zaskakująca" korekta wywołana jest oficjalnie rosnącą szybko rentownością obligacji, choć my pozostajemy wierni przekonaniu, że wzrost w IV kwartale 2021 r. po prostu nie miał uzasadnienia w postaci poprawy oczekiwań co do tegorocznych zysków. Słabo rozpoczął się też sezon publikacji wyników przedsiębiorstw, ale przed publikacjami raportów czołówki sektora technologicznego jest zdecydowanie za wcześnie na jakiekolwiek podsumowania.

Większe nadzieje niż z oszołamiającymi sprawozdaniami spółek FAAMG rynek wiąże z dzisiejszym posiedzeniem FOMC. Po półtora roku bezbłędnego funkcjonowania mechanizmu „kupuj każdy dołek" jest to zrozumiałe, w szczególności w wydaniu nowych inwestorów. Nawet ci nieco starsi powinni jednak pamiętać, że jedyny raz, gdy w ostatnich latach doszło do nagłego zwrotu w retoryce Fedu, miał miejsce w 2018 r., a zarówno skala ówczesnej korekty, jak i dowody na faktyczny policy mistake były znacznie poważniejsze niż teraz.

Obecna inflacja właściwie wyklucza naszym zdaniem jakąkolwiek znaczącą zmianę retoryki FOMC, dopóki napływające ostatnio słabe dane z USA nie znajdą potwierdzenia w liczbach za kolejne miesiące. Presja społeczna na normalizację cen jest ogromna, a dodatkową wywiera prezydent Biden, uznawany za głównego winowajcę obecnej sytuacji przez większość amerykańskich obywateli.

Niekoniecznie oznacza to, że posiedzenie nie zostanie odebrane pozytywnie. W kontekście ostatnich wypowiedzi członków Komitetu nawet pozostanie przy prognozie trzech podwyżek w tym roku może dać impuls wzrostowy, podobnie jak scementowanie oczekiwań, że redukcja bilansu nie rozpocznie się przed IV kwartałem bieżącego roku. Aby to nastąpiło, wystarczy zapewne kolejna wypowiedź Jerome'a Powella o tym, że wzrost gospodarczy wciąż znajduje się w spektrum uwagi FOMC i zauważenie, że ostatnie dane przesuwają bilans ryzyk.

Problem w tym, że w odróżnieniu od Polski, gdzie prezes Glapiński może co miesiąc zmieniać zdanie na temat kierunku polityki pieniężnej, w USA wydaje się, że jest już zbyt późno, by bez bardzo poważnych przyczyn odwołać rozsądne oczekiwania na podniesienie stóp o 50 pkt baz. I połowie roku. W tym ujęciu „Powell put" rozumiany jako błyskawiczna reakcja na sytuację rynkową po prostu przestał istnieć. Tymczasem do osiągnięcia przedpandemicznego poziomu wskaźników ceny, uzasadnionego w kontekście nawet ograniczonego zacieśnienia, potrzeba spadku wskaźnika S&P 500 o kolejne 5–10 proc.