Dla mnie to nie ma sensu. Skoro giełda miała takie problemy, to powinna to była ogłosić, a nie ukrywać. Tymczasem szefostwo giełdy podejmowało dziwne decyzje, jak np. ta dotycząca informacji o rzekomym ataku hakerskim i prośby o zmianę loginów i haseł. Ja odczytuje to, jako próby motania całej sytuacji. Ponadto kwietniowa prośba o pożyczkę od jednego z klientów, też jest dla mnie bardzo dziwna. Dlatego nie do końca wierzę w prawdziwość tego komunikatu.
To zapytam wprost – myślisz, że upadek giełdy to zwykłe oszustwo i ktoś zdefraudował środki klientów?
Nie wiem i nie mogę tego nazwać w ten sposób. Cała sytuacja wygląda jednak podejrzanie, jest w niej wiele niespójnych wątków i myślę, że media powinny się tym bardziej zainteresować i drążyć temat. W przypadku giełdy Bitcurex minęło już dwa lata od jej upadku i do dziś osoby, które stały za tą platformą nie poniosły żadnych konsekwencji. I obawiam się, że w przypadku Bitmarketu historia się powtórzy.
Ostatnio był w naszym studiu Krzysztof Bielecki, autor książki „ABC blockchaina" i mówił o tym, że bitcoin się ucywilizował. Sprawa, o której rozmawiamy pokazuje jednak, że środowisko kryptowalutowe to wciąż „Dziki zachód"...
To co się stało, to nie jest wina bitcoina. Tak jak odpowiedzialnością za aferę z GetBackiem nie obarczamy złotego czy obligacji. Moim zdaniem głównym winowajcom pozostaje wciąż człowiek. Często bywa tak, że zmieniają się ludzie kierujący jakimś podmiotem i nagle zaczyna on zupełnie inaczej funkcjonować, wbrew renomie i marce, którą sobie wcześniej wypracował.
W całej sprawie przewija się wątek IQ Partners, giełdowego funduszu, który w zeszłym roku kupił firmę zarządzającą Bitmarketem. Spółka utrzymuje jednak, że samo przejęcie platformy było dopiero w toku i tak naprawdę była ona właścicielem samej domeny Bitmarket.pl. Co o tym sądzisz?