Na rynku walutowym wciąż siłą zaskakuje dolar. Czy w ogóle jest jakaś szansa, że sytuacja ta się zmieni i jednak amerykańska waluta zacznie się osłabiać?
Dwa miesiące temu również rozmawialiśmy o dolarze i wtedy podkreślałem, by patrzeć na relacje między walutami. Mówiłem, że dolar nie ma za bardzo alternatywy wśród innych walut, i to się sprawdziło. Często mówi się o bezpiecznych przystaniach na rynku i wtedy z reguły na myśl przychodzą japoński jen, frank szwajcarski oraz złoto. Okazuje się jednak, że to dolar jest safe haven. Amerykański dług wciąż jest oprocentowany na stosunkowo atrakcyjnym poziomie. Jest to magnes na inwestorów. Ostatnie tygodnie to natomiast „run" w kierunku obligacji. Amerykański dolar jest w tym układzie ciekawą alternatywą. Oczywiście mieliśmy też sporo elementów ryzyka, chociażby w postaci tarć amerykańsko-chińskich, obaw związanych z kondycją globalnej gospodarki, co też tłumaczyło siłę dolara. Chcąc spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy jest szansa na słabszego dolara, trzeba też odpowiedzieć na pytanie, czy zniknie globalne ryzyko.
A zniknie?
Jeśli chodzi o to, co dzieje się na świecie, mamy do czynienia z sinusoidą. Donald Trump prowadzi politykę kija i marchewki. Najpierw mówi, że jest otwarty na rozmowy ze stroną chińską, po czym twierdzi, że negocjacje nie idą we właściwym kierunku, i jest zapowiedź wprowadzenia kolejnych ceł. Teraz znowu widzimy, że coś się zaczyna dziać, pytanie tylko, czy naprawdę coś z tego wyjdzie. Ważne w tym kontekście są również przyszłoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. I Donald Trump gra na czas, i Chińczycy. Mogą bowiem oczekiwać, że wybory wygra Joe Biden i z nim będzie jednak łatwiej rozmawiać. Trzeba więc się spodziewać, że to globalne ryzyko będzie falować. Do tego trzeba dołożyć też inne czynniki, jak chociażby brexit. Jeśli więc dolar będzie taniał, to raczej będzie to tylko korekta, która potrwa dwa–trzy tygodnie, ale nie spodziewam się zmiany trendu. Chyba że Fed zacznie mocno ciąć stopy procentowe.