Wygląda na to, że inwestorzy czekają już na dzisiejsze posiedzenie Fedu, decyzję w sprawie stóp procentowych i komunikat. Kluczowy ma być ten ostatni, a właściwie jego wydźwięk. Im bardziej będzie gołębi, tym teoretycznie lepiej dla rynków akcji. Nie da się ukryć, że Warszawie taki impuls popytowy byłby na rękę. Zwłaszcza, że technicznie WIG20 i mWIG40 wyglądają cały czas obiecująco. Pierwszy trzyma się w krótkoterminowym kanale wzrostowym i wczoraj wyszedł na nowe lokalne maksimum. Drugi natomiast cały czas ma aktywny sygnał kupna wynikający z formacji podwójnego dna i broni uparcie wsparcia na 4000 pkt. Szkoda tylko, że Wall Street nie kwapi się do odbicia po poniedziałkowym przełamaniu przez S&P500 wsparcia 2600 pkt. A jak sytuację oceniają analitycy?
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
W USA, podobnie jak w Europie, we wtorek z założenia czekanie na Fed hamowało zapędy podaży. Mogło nawet zrodzić zamykanie części krótkich pozycji (realizacji zysków), co pomagałoby w wypracowaniu odbicia. W Europie ta sztuka się jednak nie udała. Publikowany we wtorek w USA raport o rozpoczętych budowach domów i pozwoleniach na ich budowę oczywiście nie wpłynął na zachowanie rynków. Dowiedzieliśmy się, że rozpoczęto o 2,3% więcej budów niż w październiku (oczekiwano spadku o 0,25%) i wydano o 5% więcej pozwoleń (oczekiwano spadku o 0,5%). Wall Street zgodnie z oczekiwaniem rozpoczęła sesję od wzrostu indeksów. Potem jednak widać było, że pojawiają się wątpliwości, a siedmioprocentowa przecena ropy i trzyprocentowa miedzi rodziła dużą ostrożność. Tylko nadzieję na pomoc Fed trzymała obóz byków przy życiu. Sesja zakończyła się zdecydowanie nieudanym odbiciem – S&P 500 zakończył ją neutralnie, a NASDAQ wymęczył zwyżkę o 0,45%. GPW rozpoczęła sesję wtorkową od około półprocentowego spadku WIG20, co odzwierciedlało to, co działo się na innych giełdach europejskich. Przed południem indeks barwił się już jednak na zielono i nadal szybko zyskiwał. Czekanie na Fed w połączeniu z rozgrywkami na rynku kontraktów przed piątkowym wygasaniem ich grudniowej linii pomagało bykom. Po tym ataku popytu rynek się uspokoił, a indeksy zaczęły kreślić linię poziomą. Na niecałe dwie godziny przed rozpoczęciem sesji w USA popyt znowu zaatakował (z pomocą rosnących kontraktów na amerykańskie indeksy), Ten atak się nie udał, ale po rozpoczęciu sesji na Wall Street został ponowiony. Losy sesji były już wtedy przesądzone. Nie wiadomo tylko było jak mocno wzrośnie WIG20. Okazało się, że słabość Wall Street i spadki indeksów we Francji i w Niemczech nie zaszkodziła naszemu obozowi byków. Wbrew logice indeks WIG20 zyskiwał i zakończył dzień wzrostem o 1,46%. Takie to cuda bywają w tygodniu kończącym się wygasaniem linii kontraktów. Dzisiaj najważniejsze będzie oczywiście posiedzenie FOMC. Inwestorzy zakładają (i z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że tak się stanie), że stopy wzrosną o 25 pb. To już rynek zdyskontował. Najważniejszy będzie więc komunikat po posiedzeniu i konferencja prasowa szefa Fed. Jeśli gracze uznają, że Fed nadal jest „jastrzębi" to zaszkodzi rynkowi akcji i pomoże dolarowi. Jeśli będzie uznany za „gołębi" to skutek będzie odwrotny. Najbardziej jednak prawdopodobne, że Fed będzie się starał o neutralny ton komunikatu. Pytanie tylko, czy mu się to uda. W Polsce dzisiaj i do końca tygodnia rozgrywki kontraktowe nadal będą zniekształcały rynek. Jeśli o tym zapomnieć to rosnące kontrakty na amerykańskie indeksy i czekanie na Fed może nadal pomagać bykom.