Chodzi o fundusz zarządzany niegdyś przez TFI, któremu KNF cofnęła zgodę na działalność. Na przejęcie zarządzania funduszem nie zdecydowało się inne TFI, dlatego rozpoczął się proces jego likwidacji przez depozytariusza.

Sąd zauważył, że kwota, jakiej żądał inwestor, jest tylko „nominalną wartością zainwestowanej w certyfikaty kwoty, które aktualnie posiada". Wartość tych certyfikatów się zaś zmienia. „Nie można więc wykluczyć sytuacji, że po pewnym bliżej nieokreślonym czasie powód będzie mógł uzyskać zysk z posiadanych przez siebie certyfikatów, co w przypadku ewentualnego uznania w przedmiotowej sprawie, że obecnie poniósł on szkodę, prowadzić mogłoby do bezpodstawnego wzbogacenia powoda kosztem strony pozwanej. W ocenie sądu powód nie wykazał również obecnej wartości tych aktywów" – czytamy w uzasadnieniu. Sąd ocenił więc, że po stronie inwestora nie powstała żadna wymierna szkoda w majątku. „Certyfikaty są bowiem instrumentami finansowymi podatnymi na wahania rynkowe i ich wartość ulega częstym zmianom" – podano.

Zdaniem sądu, dopóki inwestor jest właścicielem certyfikatów, nie powstanie rzeczywista strata, nawet mimo ograniczenia w wykupie. Jak podano, ograniczenie możliwości wykupu przez inwestora certyfikatów „nie stanowi automatycznie o ich utracie czy utracie zainwestowanych w ich zakup pieniędzy".

Obecnie fundusz, o którym mowa, jest likwidowany przez byłego depozytariusza. Sąd zwrócił uwagę, że likwidator zamierza pozwać fundusz celem odzyskania środków, aby możliwe było zwrócenie ich klientom, „co oznacza, że powód nie poniósł dotychczas żadnej wymiernej szkody, lecz czasowo nie jest możliwe uzyskanie przez niego środków pieniężnych z tytułu posiadanych certyfikatów inwestycyjnych".

Co ciekawe, inaczej do podobnej sprawy podszedł Sąd Okręgowy w Kielcach, który zasądził odszkodowanie równe zainwestowanym przez klienta banku kwotom w fundusze W Investments. paan