Pesymistom też zdarza się zmienić zdanie

GE nadal nie jest spółką, której długoterminowe perspektywy można widzieć w jasnych kolorach.

Publikacja: 13.08.2019 05:00

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Sytuację, gdy po ponad dekadzie negatywnego nastawienia do spółki analityk zaleca kupowanie jej akcji, można uznać za wydarzenie. Taka historia przydarzyła się kilka miesięcy temu papierom GE, a upływ czasu pozwala zweryfikować trafność rekomendacji i stabilność ocen analityka.

19 grudnia ub.r. Jeff Sprague, analityk Vertical Research Partners, po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat zalecił kupowanie akcji GE. Nie był pierwszym, który w grudniu spojrzał cieplejszym okiem na niegdysiejszą najcenniejsza spółkę świata – kilka dni wcześniej Stephen Tusa, analityk JP Morgan usunął akcje konglomeratu z listy spółek, których papiery należy sprzedawać – ale bez wątpienia był tym analitykiem, który najdłużej negatywnie oceniał perspektywy firmy. Tusa, który uznawany jest za najbardziej pesymistycznie nastawionego do GE analityka, zalecał sprzedaż papierów konglomeratu jedynie od połowy 2016 r.

W grudniowym raporcie Jeff Sprague też był daleki od optymizmu, ale nie dość, że zalecił kupowanie akcji to jeszcze podniósł z 10 do 11 dolarów wycenę akcji spółki. Jak sarkastycznie zauważył, GE przez co najmniej 20 lat pracowicie kopało dziurę, w której się znalazło i zapewne spółka nie wyjdzie z niej ani za rok, ani za dwa. Uznał jednak, że firma powoli zaczyna odzyskiwać zaufanie inwestorów.

Jeff Sprague, który analitykiem zajmującym się spółkami przemysłowymi jest od 25 lat, w 2007 r. uznał, że GE powinno się podzielić, bo inaczej dalej będzie tracić na wartości (kilka lat później zarząd GE zaczął taki proces). Rok później GE, tak jak cały rynek za sprawą kryzysu finansowego głęboko zanurkował. A potem – wraz z rynkiem – zaczął odrabiać straty, a zmiany kursu w sumie niewiele różniły się od ruchów indeksu Dow Jones. Rozstanie indeksu i kursu GE nastąpiło w końcu 2016 r. Dow nadal był w trendzie wzrostowym, a akcje GE ostro taniały.

Kiedy w grudniu ub.r. dwaj wspomniani analitycy zmienili nastawienie kurs GE wystrzelił z poziomu ok. 7 dolarów do ponad 10 dolarów. Od końca lutego cena akcji GE oscyluje wokół tego poziomu. Kilkunastotygodniowa inwestycja mogła więc przynieść całkiem przyzwoite zyski, ale trzymanie akcji przez kilka następnych miesięcy raczej nie miało większego sensu, choć dawało szansę do zamknięcia z zyskiem pozycji.

GE nadal nie jest spółką, której długoterminowe perspektywy można widzieć w jasnych kolorach. Dość powszechna jest opinia, że firma walczy o przetrwanie, a jej przyszłość zależeć może od tego, jak odnajdzie się w świecie IIoT, czyli przemysłowego internetu rzeczy. Teoretycznie ma do tego predyspozycje większe niż niejeden potencjalny konkurent. Ale dopóki nie pokaże konkretnych efektów, jest to pisanie palcem po wodzie.

Na razie GE walczy z bieżącymi przeciwnościami losu. A tych jest nie mało. Kłopoty Boeinga z B737 Max i trwające od marca uziemienie tych samolotów oznaczają dla GE, który wspólnie z francuskim Safran produkuje silniki do tych maszyn, potencjalne dodatkowe koszty na poziomie ponad miliarda dolarów.

GE może mieć też kłopoty związane z Chinami. Firmie nie służy wojna handlowa rozpętana przez Trumpa, a dodatkowym zagrożeniem może być pojawienie się chińskiej konkurencji na rynku turbin gazowych. Jak twierdzi Joe Kaeser, szef niemieckiego Siemensa, planujący uruchomienie produkcji turbin gazowych Chińczycy mogą chcieć je sprzedawać nie tylko u siebie, ale także na całym świecie.

Jakby tego było mało dotychczasowa dyrektor finansowa w końcu lipca ogłosiła, że po dwóch latach odpowiadania za finanse firmy zamierza odejść ze spółki i obowiązki będzie pełniła do czasu znalezienia następcy.

Spadki kursu GE, które nastąpiły po publikacji wyników za II kwartał, mogą świadczyć o tym, że potencjał spółki do odzyskiwania zaufania inwestorów, o którym w grudniu ub.r. mówił Jeff Sprague, właśnie się wyczerpał. On sam zresztą już w lutym stracił optymistyczne spojrzenie z końca 2018 r. i ściął rekomendację GE z „kupuj" do „trzymaj", uzasadniając to niepewnością co do wyników spółki w 2019 r., Stephen Tusa był cierpliwszy. Rekomendację GE do „niedoważaj" z „neutralnie" obniżył dopiero w kwietniu.

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20