Energia najlepszą wymienialną walutą

Obecnie trwa moda na zdecentralizowane kryptowaluty, które niby są, a nikt ich jeszcze nie widział.

Publikacja: 29.06.2020 05:00

Piotr Neidek ekspert, DM mBanku

Piotr Neidek ekspert, DM mBanku

Foto: Archiwum

Profesor fizyki z Uniwersytetu Columbia w Nowym Yorku Brian Greene, wypowiadając powyższe słowa, zapewne nie myślał o nich jak o jednej z zasad „działających" na rynkach finansowych. Jego kwantowy świat pełen gluonów, kwarków i strun zbudowany jest jednak na równie chwiejnych nogach jak Wall Street czy GPW. Dorobek fizyków z ostatnich dekad jest tyle samo wart, ile ekonomistów wyginających tęgie umysły na NYSE, CBOT, FX czy w matriksowym świecie stworzonym przez Satoshi Nakamoto.

W 1900 r., czyli kilka lat po debiucie indeksu DJIA, niemiecki uczony Max Planck odkrył, że energia przekazywana jest od dawcy do odbiorcy nie w sposób liniowy, lecz w postaci paczek – pudełeczek o określonej wielkości. Najmniejszą z takich paczuszek jest kwant, stanowiący minimalną porcję energii, jaką można przekazać na odległość. Od tego odkrycia minęło już sporo dekad i jak na razie teoria kwantowa sprawdza się genialnie, jednakże jej kluczowym założeniem jest coś innego niż łacińskie słowo Quantum. Do podstawowych cech opisujących działanie wspomnianego nanoświata należą przypadkowość, nieliniowość, ryzyko niepowodzenia obliczeń i brak klarownego przepisu na to, co się za chwilę wydarzy. Powyższe zdanie wyrwane z kontekstu pasowałoby idealnie do opisania rynków finansowych, gdzie binarne myślenie stanowi prosty sposób na dekapitację portfela. Zarówno w fizyce, jak i w ekonomii króluje prawdopodobieństwo, którego minimalizacja stanowi wyzwanie zarówno dla zwolenników Demokryta, jak i wyznawców spuścizny japońskiego spekulanta Munehisa Homma.

Wróćmy na chwilę do kwantowego świata, gdzie panuje zupełnie inny kodeks postępowań niż w klasycznej newtonowskiej fizyce i istotną rolę odgrywa probabilistyka. Rachunek prawdopodobieństwa jest filarem wszelkich obliczeń i w tej fizycznej szuflandii nie ma liniowego przepisu na przyszłość. Im więcej uwagi poświęci się określeniu np. prędkości elektronu, tym mniejsza będzie wiedza odnośnie do jego położenia. Podobnie jest z akcjami, których trendy opisywane są przez cenę oraz czas. Im mocniej inwestor skupi się nad tym, po ile kupić, tym gorzej pójdzie z timingiem – i na odwrót. Im więcej poświęci się czasu ustalaniu właściwego momentu sprzedaży, tym mniejszą wagę przywiązuje się do ceny transakcji. Z akademickiego punktu widzenia równie dobrze odnalazłaby się tutaj Natalia Kukulska, która ponad dwie dekady temu zastanawiała się nad tym, że „Im więcej Ciebie, tym mniej...".

Wspólny mianownik fizyki i ekonomii nie zawsze bywa zauważony na giełdzie, gdzie rzekomo króluje waluta w postaci USD, EUR czy PLN. Patrząc jednak na fluktuację kursów USDPLN, EURUSD czy JPYHRK, można odnieść wrażenie, że nie istnieje coś takiego jak twarda waluta. Ceny poszczególnych par ulegają ciągłym wahaniom, a podczas okresów zwiększonej niepewności skala aprecjacji czy deprecjacji osiąga zaskakujące wartości. Podobnie jest z bitcoinem, dla którego korytarz wahań to plus/minus 100 proc. i jeśli ktoś o zdrowych zmysłach myśli o związaniu swojego biznesu z BTC, to musi z miejsca zaakceptować fakt, że kredyt kupiecki na 30 dni może okazać się bardziej ryzykowny niż greckie obligacje czy też egzotyczne opcje z pamiętnego kryzysu tej ery.

Historia ludzkości doskonale pamięta załamanie zaufania do takich wartości jak dolar czy złoto, upadek systemu barterowego czy przygodę z tulipanami stanowiącymi środek płatności. Obecnie trwa moda na zdecentralizowane kryptowaluty, które niby są, a nikt ich jeszcze nie widział. Jest jednak coś, co przez ostatnie 20 dekad nie zmieniło się nawet przez chwilę. Mało tego – przez ostatnie 15 mld lat pozostało takie samo. Mowa o energii i jej niezmiennej postaci. Jednym z podstawowych praw fizyki jest zasada zachowania energii, a jej uproszczona wersja brzmi: Nic w przyrodzie nie ginie. Mając na uwadze fakt, że rynki finansowe są częścią świata stworzonego przez człowieka, to na wykresach spółek, indeksów, walut i innych tworów wymyślonych przez homo sapiens ta zasada powinna dalej obowiązywać.

Nieco ponad rok temu, a dokładnie 20 maja 2019 r., doszło do historycznej zmiany w świecie fizyków, nepalskich szerpów czy graczy giełdowych. Mianowicie tego dnia znany nam wszystkim wzorzec 1 kg spod Sevres przestał istnieć. Walcowaty stop platyny i irydu, niczym artefakt zamknięty na trzy klucze i pilnowany przez Gendarmerie, ustąpił miejsca idei ww. Plancka, który użyczył swojej stałej do zdefiniowania 1 kg. Od tamtego dnia za jeden kilogram, w uproszczeniu, przyjmuje się energię, jaką trzeba dostarczyć do zrównania wagi Kibble'a. Zresztą zależność pomiędzy masą a energią doskonale opisał najsławniejszy z Albertów, zatem i na rynkach finansowych można byłoby przyjąć, że za ciężarem notowań stoją nie pieniądze, lecz energia. Formacje świecowe, jak oG&R, trójkąt czy prostokąt, często poprzedzają silne trendy, dla których paliwem do wzrostu bywa właśnie nadmiar zmagazynowanej energii. Kiedy znów hossa się kończy, z rynku odpływa kapitał i trafia tam, gdzie występuje na niego zapotrzebowanie. Z bezpiecznej przystani płynie do ryzykownych aktywów. Z dolara do jena. From oil to gold. Rotacja trwa, bo energia nie znika – zmienia tylko swoją postać.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek