Po dojściu w czerwcu do nowych wieloletnich maksimów notowania WIG-budownictwo zatrzymały się na poziomie nieco ponad 4,2 tys. pkt. Hamujący od wielu miesięcy rynek nie wystraszył inwestorów – bowiem największe firmy giełdowe mają portfele wypchane zleceniami. Obawy o przyszłość najwyraźniej budzi galopujący wzrost kosztów materiałów, który może uderzyć w rentowność generalnych wykonawców.
W samym maju produkcja budowlano-montażowa wzrosła o 4,7 proc., choć budownictwo ogólne notowało 5,7-proc. spadek, to ogólne statystyki pociągnęła infrastruktura, zyskując 4,7 proc. Segment robót specjalistycznych, osiągnął 19-proc. wzrost.
W skali pięciu miesięcy produkcja budowlano-montażowa była niższa rok do roku o 6,7 proc. Kubaturówka zanotowała wynik słabszy o 13,7 proc., infrastruktura o 5,1 proc., a budownictwo specjalistyczne śladowy, 0,1 proc. wzrostu.
Kłopot numer jeden
– Lepsze od oczekiwań wyniki produkcji budowlano-montażowej w maju mnie nie dziwią. W budownictwie nie możemy mówić o efekcie bazy, ponieważ w analogicznym okresie ubiegłego roku branża pracowała na pełnych obrotach mimo pandemii – ocenia Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Zgodnie z przewidywaniami, spowolnienie w branży zaliczyło swój dołek w lutym–marcu, a II połowa tego roku powinna upłynąć już pod znakiem znaczącego odbicia. Duże znaczenie ma też świetna pogoda, która sprzyja nadgonieniu prac budowlanych po surowej zimie – dodaje.
Ekspert wylicza, że inwestycje drogowe idą dobrym tempem, rozkręcają się przedsięwzięcia energetyczne, ale obecna skala inwestycji kolejowych wydaje się mniejsza niż oczekiwał rynek. W ciągu kilku miesięcy powinny przyspieszyć inwestycje samorządowe, które od kilku miesięcy znajdują się w odwrocie. Zdaniem Kaźmierczaka, również sytuacja w budownictwie kubaturowym powinna się niedługo ustabilizować: głównym motorem napędowym pozostaną rozgrzane inwestycje mieszkaniowe.