Brydż to coś więcej niż gra w karty. Gimnastykuje mózg, poprawia kondycję całego organizmu, wzmacnia przyjaźnie. Debiutanci mogą w nim rywalizować z mistrzami i wcale nie są skazani na porażkę. Jest dla każdego, w każdym wieku.
Foto: Archiwum
Katarzyna Dolińska
Wbrew obiegowym opiniom brydż nie ma nic wspólnego z hazardem. To gra losowo-strategiczna. Na turniejach zawodnicy dostają taki sam układ kart, a rozgrywki bardzo się od siebie różnią. Renata Dancewicz: – To jest gra w mózg przy użyciu kart. Można się w niej rozwijać przez całe życie. Kobiety z upływem lat grają coraz lepiej, bo z wiekiem nabierają luzu, przestają się przejmować ocenami innych, wiedzą, czego chcą.
Aktorka bierze udział w turniejach, ma tytuł mistrza regionalnego, w 2009 r. na Międzynarodowym Festiwalu Brydżowym w Biarritz zajęła z partnerem II miejsce. Zafascynowała się tą grą jako nastolatka, gdy przeczytała kryminał Agaty Christie. Herkules Poirot rozwiązał w nim zagadkę morderstwa, analizując sposób gry w brydża podejrzanych. – To, w jaki sposób licytujemy i rozgrywamy, wiele mówi o naszej osobowości. Jedni blefują, drudzy nie. Są osoby ofensywne, hurraoptymistyczne, które lubią ryzyko i zawsze biorą pod uwagę wariant korzystny. Inne zachowują się ostrożnie, zachowawczo. Jednak bez względu na strategię zdarza się nieoczekiwany pocałunek od losu: ktoś, kto nie odnosił sukcesów, nagle wygrywa turniej. W tej grze wszystko może się zdarzyć i to też jest w niej piękne – mówi aktorka.
Artykuł dostępny tylko dla e-prenumeratorów "Parkietu"
Nowa Prenumerata już w sprzedaży, poznaj pakiet korzyści!