Zakwestionowane klauzule dotyczyły sposobu ustalania kursów walut wykorzystywanych do przeliczania kwoty kredytów indeksowanych do euro lub franka i przeliczania poszczególnych rat na złote. GNB za podstawę do ustalania swoich kursów przyjął „kurs rynkowy wymiany walut dostępny w serwisie Reuters". Zdaniem UOKiK to nieprecyzyjne sformułowanie. Z wyjaśnień uzyskanych od GNB w postępowaniu wynika, że chodzi o serwis firmy Thomson Reuters. Urząd twierdzi, że tego jednak konsumenci nie wiedzą, poza tym nie mają do niego dostępu (jest płatny).
– Kredytobiorcy nie są więc w stanie samodzielnie sprawdzić, czy bank prawidłowo ustala kursy walut i nalicza raty. Pojawia się ryzyko, że GNB może je wyznaczać arbitralnie i w sposób nieprzewidywalny dla konsumentów – mówi Marek Niechciał, prezes UOKiK.
Urząd zobowiązał też GNB do poinformowania wszystkich zainteresowanych konsumentów o swojej decyzji. „Z pisma dowiedzą się, że klauzule niedozwolone nie wiążą stron – należy traktować je tak, jakby nie było ich w aneksie do umowy" – podał UOKiK. Klienci mogą złożyć do banku reklamację i powołać się na decyzję urzędu.
Bank nie zgadza się z decyzją UOKiK i odwoła się od niej z przysługującym mu prawem. – Do momentu zakończenia postępowania z odwołania banku decyzja prezesa UOKiK jest nieprawomocna – mówi Artur Newecki, rzecznik GNB.
Urząd prowadzi takie postępowania wobec kolejnych siedmiu banków: RBI, BNP Paribas, Santandera, Millennium, PKO BP, BPH i Pekao. Rok temu nałożył 7 mln zł kary na Deutsche Bank Polska. MR