Czy amerykańska giełda ma się lepiej za prezydentury Trumpa?

Za kadencji niektórych prezydentów Stanów Zjednoczonych indeks S&P 500 osiągał wyższą stopę zwrotu. Gdy na fotelu prezydenta zasiadał Bill Clinton, S&P 500 wzrósł o 210 proc.

Publikacja: 20.08.2019 12:00

Czy amerykańska giełda ma się lepiej za prezydentury Trumpa?

Foto: Bloomberg

Prezydent USA, Donald Trump wielokrotnie podkreślał, że amerykańska giełda jest dla niego bardzo ważna. Bliski współpracownik Trumpa powiedział kiedyś, że prezydent USA codziennie sprawdza informacje płynące z giełdy. Ma on duży wpływ na to, jak zachowują się amerykańskie indeksy, ponieważ tweety publikowane przez amerykańskiego przywódcę nie raz wywoływały spadki na Wall Street. Jak zatem radzi sobie indeks S&P 500, odkąd Donald Trump objął stanowisko w Białym Domu?

Byli lepsi

Podczas pierwszych dwóch i pół lat prezydentury Donalda Trumpa na Wall Street odbyło się 647 sesji, a indeks S&P 500 wzrósł w tym czasie o około 27 proc. Inwestorzy woleliby jednak zapomnieć o 2018 roku, który był dla amerykańskiej giełdy najgorszym rokiem od dekady. Dow Jones spadł wówczas 5,6 proc., S&P 500 – 6,2 proc., a Nasdaq – 4 proc. Szczególnie dotkliwa była końcówka roku, w grudniu S&P 500 zniżkował 9 proc., co było największym grudniowym spadkiem od 1931 roku. W tym roku indeks odrabia straty i od początku stycznia wzrósł już o ponad 15 proc. Nastroje na giełdzie komplikuje jednak wojna handlowa między dwoma największymi gospodarkami świata. Inwestorzy się boją, że eskalacja napięć może doprowadzić do powstania globalnej recesji.

Na tle swoich poprzedników Donald Trump wypada umiarkowanie. Od 1981 roku trzech prezydentów mogło się pochwalić lepszym wynikiem osiągniętym przez S&P 500 w trakcie pierwszych 647 sesji podczas ich kadencji.

Clinton liderem

Ronald Reagan został zaprzysiężony 20 stycznia 1981 roku. Podczas pierwszych 2,5 roku jego prezydentury S&P 500 wzrósł o 24 proc. Pod rządami Reagana Ameryka drastycznie zwiększyła wydatki na obronę, aby pokonać Związek Radziecki. Gospodarka USA odznaczała się wówczas stabilnym wzrostem, jednak nie pomogło to uniknąć ogromnego krachu na Wall Street, znanego jako czarny poniedziałek. 19 października 1987 roku Dow Jones zanotował 22-proc. spadek wartości, co było największym procentowym spadkiem tego indeksu w historii. Niemniej jednak podczas dwóch kadencji Reagana S&P 500 wzrósł o 118 proc.

Gospodarka i giełda rosły w pierwszym roku urzędowania prezydenta George'a H. W. Busha. Przez pierwsze dwa i pół roku sprawowania urzędu S&P 500 wzrósł o 35 proc. Podczas prezydentury Busha zaczął się jednak kryzys kas oszczędnościowo-kredytowych, który spowodował falę bankructw w sektorze bankowym. Wybuchła również wojna w Zatoce Perskiej, a po inwazji Iraku na Kuwejt ceny ropy wzrosły ponaddwukrotnie. Gospodarka zwolniła i USA wpadły w 1990 roku w łagodną recesję. Wywołało to niechęć wyborców, która doprowadziła do porażki Busha w wyborach w 1992 roku. Przez cztery lata jego rządów S&P 500 wzrósł o 51 proc.

Rekordzistą, za którego czasów indeksy na Wall Street wzrosły najmocniej, jest Bill Clinton. Kiedy urzędował w Białym Domu, S&P 500 wzrósł o 210 proc. Podczas jego kadencji w latach 90. gospodarka rozwijała się bardzo dobrze. W ciągu pięciu z ośmiu lat sprawowania urzędu wzrost PKB przekraczał 4 proc., inflacja pozostawała na stabilnym poziomie, a bezrobocie spadło poniżej 4 proc. Stany Zjednoczone cieszyły się wówczas najdłuższym okresem nieprzerwanego wzrostu gospodarczego we współczesnej historii. W latach 1995 i 1997 S&P 500 osiągnął jedne z najwyższych stóp zwrotu w historii. Rozwój internetu spowodował, że spółki z branży informatycznej wyrastały jak grzyby po deszczu. Inwestorów ogarnęło szaleństwo, a wyceny tych spółek osiągały niebotyczne wartości. Nasdaq wzrósł siedmiokrotnie między 1993 rokiem a szczytem w 2000 roku. Ostatecznie doszło do pęknięcia bańki dotcomów, a notowania spółek internetowych poleciały w dół. Panika na giełdzie doprowadziła do bankructwa wielu przedsiębiorstw z branży internetowej.

Efekt bańki

Skutki pęknięcia bańki dotcomów przypadły na kadencję George'a H.W. Busha. Podczas jego prezydentury S&P 500 osiągnął ujemną stopę zwrotu, co jest jedynym takim przypadkiem od czasu zaprzysiężenia Ronalda Reagana. Od 20 stycznia 2001 roku do 20 stycznia 2009 roku indeks S&P 500 spadł o 40 proc. Pękniecie bańki rozpoczęło recesję w 2001 roku, a nastroje pogorszyły ataki terrorystyczne z 11 września. Ponadto rozgrzany do czerwoności rynek hipoteczny w USA doprowadził do kolejnego kryzysu.

GG Parkiet

Podczas pierwszych 2,5 roku prezydentury Baracka Obamy S&P 500 wzrósł o około 48 proc. Po rozpoczęciu jego kadencji sytuacja na giełdzie nie napawała optymizmem. Na Wall Street nie opadł jeszcze kurz po kryzysie z 2007 roku, a indeksy nadal zniżkowały. Sektor finansowy i samochodowy stały na krawędzi upadku i dopiero rządowy pakiet ratunkowy pomógł uspokoić sytuację. W niecały rok bezrobocie w Stanach Zjednoczonych podwoiło się i osiągnęło w 2009 roku aż 10 proc. Giełda zaliczyła najniższy poziom w marcu 2009 roku, jednak sytuacja w gospodarce zaczęła powoli się poprawiać. Po tym jak S&P osiągnął minimum w 2009 roku, rozpoczęła się najdłuższa hossa w historii USA.

GG Parkiet

Poprawa sytuacji w największej gospodarce świata była jednak długim i powolnym procesem. Roczny wzrost PKB nigdy nie przekroczył 3 proc. podczas kadencji Obamy. W tym czasie amerykański Fed rozpoczął programy luzowania ilościowego (QE), dzięki któremu wpompowano w gospodarkę biliony USD, co pomogło rosnąć indeksom na Wall Street. Podczas dwóch kadencji Baracka Obamy S&P 500 wzrósł o 182 proc., co było drugim najlepszym wynikiem wśród amerykańskich prezydentów od 1981 roku.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty