Jak inwestować w chemię

Branża chemiczna w Polsce od dawna miała pod górkę. Do jej rozwoju potrzebne są bowiem kapitał i surowce, których nie mieliśmy. Dodatkowo wiele innych elementów nie ułatwiało rozwoju. Niemniej przyszłość może się rysować całkiem optymistycznie, jeśli spełni się kilka warunków.

Publikacja: 25.11.2018 13:55

Jak inwestować w chemię

Foto: Fotorzepa, Maciej Piasta

Lamus Antykwariaty Warszawskie

Spółki funkcjonujące w branży chemicznej – w dużym uproszczeniu – zajmują się przetwarzaniem jednych związków chemicznych w drugie. Surowcami są najczęściej gaz i ropa, a produktami – szerokie spektrum towarów niezbędnych w przemyśle, budownictwie czy rolnictwie (nawozy). Jest to działanie niskomarżowe, czyli ma sens dopiero w przypadku osiągania korzyści skali. A zatem wymaga to dużych instalacji zbudowanych za duże pieniądze i zużywających duże ilości energii. Dodatkowo potrzebni są wykwalifikowani pracownicy produkcyjni oraz specjalistyczna kadra zajmująca się wypracowywaniem nowych rozwiązań.

Analiza inwestycji w branżę chemiczną w zasadzie polega na analizie wątków zawartych w powyższym akapicie. Zacznijmy od początku, czyli od surowców. Gaz i ropa są w Polsce stosunkowo drogie, gdyż zdecydowaną większość zapotrzebowania musimy importować, co przekłada się na cenę choćby poprzez koszty transportu (a niekiedy do tego dochodzą także wątki polityczne). Konkurowanie z firmami, które mają tańszy surowiec, wymaga zatem osiągania korzyści w innych obszarach: efektywności procesów (w szczególności wobec podmiotów mniej rozwiniętych technologicznie) i kosztów pracy (wobec konkurentów zachodnich).

Ponadto, te stosunkowo drogie surowce przetwarzane są przy zużyciu dużej ilości energii, co w sytuacji naszego kraju wywołuje kolejne problemy. Pierwszy z nich to rosnące ceny prądu i nieprzewidywalność co do jego kosztu w przyszłości. Drugi – i mocno powiązany – problem to oparcie wytwarzania energii w Polsce na spalaniu węgla. Rodzić to może olbrzymie konsekwencje zarówno dla kosztów (nie wiemy przecież, ile będą kosztować certyfikaty niezbędne dla emisji CO2), jak i dla środowiska (o czym poniżej). Trzeci wreszcie problem dotyczy przyszłych (acz raczej nieuchronnych) niedoborów energii – jeśli zajdzie potrzeba, to najpierw odłączani będą jej najwięksi konsumenci, bo łatwiej jest uzgodnić to z jednym dużym podmiotem niż z kilkuset małymi.

Kwestie środowiskowe powiązane są z koniecznością uwzględnienia zmiany zasad finansowania gospodarki zarysowanej w raporcie opracowanym przez grupę ekspertów Unii Europejskiej „Financing a sustainable European economy". Obrazowo rzecz ujmując, powstanie nowy – środowiskowo odpowiedzialny – „krwiobieg gospodarczy" zasilany bardzo poważnymi środkami publicznymi i prywatnymi, szacowanymi na 180–270 mld euro rocznie. Natomiast ten stary „krwiobieg" będzie systematycznie wysychać. Firmy ubezpieczeniowe już zmieniają swe polityki w ten sposób, że nie będą ubezpieczać np. elektrowni węglowych. Podobnie banki będą odchodzić od finansowania tego typu przedsięwzięć – bynajmniej nie z uwagi na swe ekologiczne poglądy, ale ze względu na nadmierne ryzyko. Wobec nieznanych (ale najprawdopodobniej gwałtownie rosnących) kosztów wytwarzania energii takie projekty po prostu prawdopodobnie będą nierentowne, a zatem ryzyko zaangażowania pieniędzy staje się zbyt duże.

Biorąc pod uwagę powyższe, nawet jeśli dana firma działająca w branży chemicznej sama jest „czysta", bo nie emituje zanieczyszczeń, ale korzysta z energii opartej na węglu, to i tak ciążą na niej dwa rodzaje ryzyka: wzrastających kosztów i ewentualnych problemów wynikających z odpowiedzialności za środowisko naturalne. A konkretnie może się okazać, że jej produkty będą trudniej zbywalne (z uwagi na „brudny" komponent), a dalsze finansowanie będzie trudniej osiągalne (nie wiadomo dziś, jak daleko regulacje i instytucje finansowe pójdą wraz ze „strumieniem" zanieczyszczeń).

Dodatkowym elementem wpływającym na funkcjonowanie branży chemicznej jest rolnictwo (głównie hodowla zwierząt), które bardzo negatywnie wpływa na środowisko naturalne. Dotychczas wpływ ten był mało zauważany, ale wobec coraz bardziej systematycznego eliminowania negatywnych zjawisk w innych obszarach powodujących degenerację środowiska w najbliższym czasie ten obszar stanie się najważniejszy. Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby nawozy były obciążane specjalnymi podatkami środowiskowymi, podobnie jak dziś jest to np. z CO2. Z kolei dalsze zmiany w przemyśle spożywczym, np. wytwarzanie polędwicy wołowej czy piersi kaczki w laboratorium, spowodują, że duża część rolnictwa istotnie ograniczy popyt na nawozy.

Po tych wszystkich czarnych refleksjach pora na trochę optymizmu. Surowce potrzebne do produkcji chemicznej są jednocześnie podstawowymi paliwami zużywanymi w transporcie. Bardzo dynamiczne zmiany w zakresie nowych rodzajów paliwa (prąd elektryczny, wodór, sprężone powietrze) mogą spowodować ograniczenie popytu na ropę i gaz, a zatem spadek ich cen. Wówczas polskie firmy z branży chemicznej na takiej zmianie by zyskały, gdyż cena surowca miałaby mniejszy wpływ na ostateczny wynik finansowy.

Drugim elementem, który może pozytywnie wpłynąć na branżę chemiczną, mógłby być – paradoksalnie – efekt bazy w odniesieniu do zanieczyszczenia środowiska. Jeśli nowe rozwiązania wprowadzane byłyby podobnie jak wcześniej certyfikaty emisji CO2, to firmy, które w danym momencie referencyjnym byłyby największymi trucicielami (czy to bezpośrednio, czy pośrednio, czy w ramach łańcucha wartości), mogłyby stać się wygranymi. Niestety, tego typu rozwiązanie jest mało prawdopodobne, zwłaszcza w przypadku „pośredniej" emisji CO2, ale już w przypadku produkcji nawozów wydaje się to możliwe.

Trzeci wreszcie element – i moim zdaniem najważniejszy – to ludzie. Mam nadzieję, że obfitość kadry, zarówno na poziomie produkcyjnym, jak i w obszarze badawczym, będzie czynnikiem, który pozwoli na dynamiczny rozwój tej branży w Polsce. Że przedstawione powyżej problemy potraktowane będą bardziej jako wyzwania, a potrzeba sprostania im stanie się matką wielu wynalazków. Że polskie spółki chemiczne będą w przyszłości swym profilem bardziej przypominać spółki technologiczne niż produkcyjne. Ale tego dowiemy się dopiero za kilka lat – jak zwykle za późno z perspektywy podejmowania decyzji inwestycyjnych.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności