Sparzyliśmy się na akcjach ?i teraz wolimy obligacje

Pieniądze do funduszy akcji najchętniej wpłacamy wtedy, gdy na giełdzie jest silna hossa. Wierzymy, że tak będzie dalej. I wpadamy w pułapkę. Bo wtedy należałoby raczej umorzyć jednostki.

Publikacja: 10.07.2019 13:39

Foto: GG Parkiet

Wartość aktywów krajowych funduszy inwestycyjnych na koniec marca 2019 r. wyniosła 257,7 mld zł, z czego – według danych Analiz Online – w funduszach detalicznych ulokowane było ponad 150 mld zł. W szczytowym momencie, w lipcu 2018 r., w funduszach detalicznych było 162,5 mld zł, ale do kwietnia 2019 r. wartość aktywów spadła o 6 proc.

W ostatnich latach krajowi inwestorzy wykazują raczej wysoką awersję do ryzyka. Dlatego nie dziwi, że obecnie około 60 proc. środków znajduje się w funduszach dłużnych, które cechują się mniejszą zmiennością wartości jednostek. Od trzech lat napływ pieniędzy do tej grupy funduszy utrzymuje się na średnim poziomie około 800 mln zł miesięcznie. Według danych Analiz Online od 2009 r. wartość aktywów tej grupy funduszy wzrosła prawie o 70 mld zł.

Hossa zachęca do akcji

Jednak nie zawsze tak było. W latach 2006–2008 z funduszy dłużnych klienci podjęli ponad 8 mld zł. W tym czasie największą popularnością cieszyły się fundusze akcyjne, co było skutkiem trwającej na giełdzie hossy. Od września 2005 r. do października 2007 r. do funduszy akcyjnych napłynęło aż 35 mld zł. Główny indeks warszawskiego parkietu urósł w tym czasie prawie o 100 proc., a WIG20 o ponad 70 proc. Jak wynika z danych Analiz Online, w tym czasie średnia stopa zwrotu z funduszy akcji polskich uniwersalnych wyniosła 99 proc., a funduszy akcji polskich małych i średnich spółek 170 proc.

Historyczne szczyty – do dziś niepobite, jeśli weźmiemy pod uwagę wartości na koniec dnia – oba indeksy ustanowiły między lipcem a październikiem 2007 r. Przez sześć miesięcy przed osiągnięciem przez WIG20 (w październiku 2007 r.) poziomu 3917 pkt do funduszy akcyjnych wpłacono aż 18 mld zł.

Jednak z USA zaczęły napływać niepokojące informacje. Ujawniono problemy największych banków i ich straty z inwestycji w ryzykowne obligacje zabezpieczone kredytami hipotecznymi. Okazało się, że coraz więcej Amerykanów nie spłaca kredytów hipotecznych. Na rynku bankowym zaczęło brakować płynności. Banki centralne rozpoczęły pompowanie na rynek pieniędzy, obniżając jednocześnie stopy procentowe. Na światowych giełdach, ale także na warszawskim parkiecie rozpoczynała się bessa.

W ciągu kolejnego półtora roku inwestorzy w Polsce wycofali z funduszy akcyjnych ponad 12 mld zł. W październiku 2007 r. wartość aktywów zgromadzonych w detalicznych funduszach inwestycyjnych przekraczała 136 mld zł. Natomiast na skutek zawirowań na globalnych rynkach finansowych aktywa zmalały o 62 proc., osiągając dołek na poziomie 51 mld zł (na koniec lutego 2009 r.). Fundusze inwestycyjne skierowane do szerokiego grona inwestorów potrzebowały ponad dziewięciu lat, żeby wartość ich aktywów ponownie przekroczyła 136 mld zł.

Te zachowania doskonale pokazują, że większość inwestorów wpada w pułapkę nadmiernego odzwierciedlania przeszłości w przewidywaniach zdarzeń finansowych. Ogromny napływ pieniędzy do funduszy akcyjnych w czasie giełdowej hossy powoduje, że ceny akcji rosną jeszcze mocniej. Badania pokazują, że niedoświadczeni inwestorzy właśnie wtedy po raz pierwszy kupują akcje, gdyż wierzą w kontynuację tego trendu. Najczęściej okazuje się jednak, że w tym momencie należało raczej umorzyć jednostki czy przenieść pieniądze do funduszu bezpiecznego, gdyż hossa się kończy i nadchodzi kolejna faza cyklu gospodarczego.

Inwestorzy w odwrocie

Negatywne doświadczenia klientów oraz straty sięgające 70 proc. na lata zmieniły rynek funduszy inwestycyjnych. WIG przez półtora roku, w latach 2012–2013, wzrósł o 51 proc. Jednak klienci w największym stopniu powrócili do funduszy akcyjnych dopiero w końcowej fazie hossy, a więc od maja do listopada 2013 r., gdy WIG zanotował wzrost o 29 proc., a średnia stopa zwrotu funduszy akcyjnych wyniosła 20 proc. Wtedy do funduszy tych wpłacono ponad 4 mld zł; było to znacząco mniej niż w 2007 r.

Z kolei w czasie hossy trwającej od lipca 2016 r. do stycznia 2018 r. do funduszy akcyjnych napłynęło zaledwie 500 mln zł. W tym czasie fundusze akcji polskich uniwersalne zarobiły średnio 32 proc.

W czasie ucieczki klientów z funduszy w połowie 2007 r. pieniądze odpływały także z funduszy dłużnych, ale tutaj skala umorzeń była mniejsza, wynosiła tylko 3,7 mld zł. Tendencja ta odwróciła się w pierwszej połowie 2009 r., gdy polskie obligacje 10-letnie osiągnęły rentowność powyżej 6,6 proc. W ciągu dwóch kolejnych lat stopa zwrotu funduszy dłużnych wyniosła średnio około 11 proc., a rentowność 10-latek spadła o 0,7 pkt proc. W tym czasie klienci zainwestowali w tego typu fundusze 13,7 mld zł.

Napływ pieniędzy do funduszy dłużnych nasilił się w 2012 r. Przez 3,5 roku klienci powierzyli zarządzającym ponad 30 mld zł. W tym okresie rentowność obligacji 10-letnich obniżyła się z 6 do 2 proc. (był to rekordowo niski poziom, efekt gołębiej polityki RPP).

Średnia stopa zwrotu funduszy obligacji skarbowych wynosiła wtedy 14 proc., natomiast funduszy obligacji skarbowych długoterminowych aż 23 proc. Mimo tak świetnych wyników klienci preferowali fundusze obligacji korporacyjnych. Wpłacili do nich 7,7 mld zł; ich średnia stopa zwrotu w tym okresie sięgała 17,2 proc. Fundusze dłużne uniwersalne (według poprzedniej klasyfikacji Analiz Online – pieniężne i gotówkowe) zdołały przyciągnąć 6,3 mld zł. Zarabiły średnio w okresie 3,5 roku 15,3 proc. Klienci chętniej wybierali fundusze obligacji korporacyjnych i uniwersalne niż fundusze obligacji skarbowych, choć te pierwsze są bardziej ryzykowne.

Nie zawsze udane podążanie za stopami zwrotu

Po niepewności na rynkach – jaka pojawiła się na przełomie 2015 i 2016 r. – od maja 2016 r. do sierpnia 2018 r. najwięcej pieniędzy inwestorów płynęło do funduszy dłużnych. Jak podają Analizy Online, w tym czasie klienci ulokowali tam ponad 30 mld zł, z czego 10 mld w funduszach obligacji skarbowych (średnia stopa zwrotu za 26 miesięcy to 2,75 proc.), natomiast 15 mld zł w funduszach dłużnych uniwersalnych (dawne gotówkowe i pieniężne; średnia stopa zwrotu 3,68 proc.).

Jednocześnie od drugiej połowy 2015 r. trwa niemal stały odpływ pieniędzy z funduszy akcyjnych; do marca 2019 r. klienci wycofali z nich prawie 6 mld zł. Podobnie jest z funduszami zrównoważonymi i stabilnego wzrostu.

Warto też zwrócić uwagę na fundusze absolutnej stopy zwrotu, których celem jest zarabianie w każdych warunkach rynkowych, niezależnie od koniunktury. Największą popularnością cieszyły się one w 2016 r. Wówczas klienci ulokowali tam, zgodnie z danymi Analiz Online, ponad 16 mld zł (ok. 6 proc. wszystkich aktywów funduszy). W 2016 r. napływ środków przekroczył 3,5 mld zł, a najlepszy fundusz zarobił 30 proc. w skali roku.

Fundusze absolutnej stopy zwrotu często inwestują znaczną część aktywów w małe i średnie spółki, co okazało się nietrafioną strategią od połowy 2017 r. Na akcjach spółek skupionych w mWIG40 i sWIG80 trudno było zarobić, co przyczyniło się do słabych wyników tych funduszy. W 2017 r. wypracowały one średnio zaledwie 3,4 proc. Jak podają Analizy Online, w 2018 r. tylko dwa fundusze z tej grupy nie poniosły straty, a w skali trzech lat – zaledwie co trzeci. Jednocześnie tylko jedna trzecia funduszy miała wynik lepszy od oprocentowania lokaty bankowej. Słabe stopy zwrotu są przyczyną odpływu pieniędzy z tej grupy. Od maja 2017 r. do marca 2019 r. klienci umorzyli jednostki uczestnictwa o wartości ponad 6,3 mld zł.

Trudne czasy dla obligacji korporacyjnych

Ostatnie trzy lata to kontynuacja napływu środków do funduszy dłużnych i wycofywanie oszczędności z funduszy mających w portfelach akcje. Dotyczy to zarówno funduszy akcyjnych uniwersalnych, małych i średnich spółek, jak i funduszy mieszanych, stabilnego wzrostu oraz absolutnej stopy zwrotu.

Ostatnie 12 miesięcy okazało się trudne dla funduszy obligacji korporacyjnych, głównie za sprawą afery GetBacku. Zaangażowanie polskich funduszy w papiery wyemitowane przez tę spółkę było niewielkie (na koniec czerwca 2018 r. wynosiło zaledwie 55 mln zł, a więc niecałe 0,06 proc. wartości aktywów funduszy dłużnych), ale inwestorzy i tak wycofywali z nich pieniądze. Decydujące znaczenie miało tu negatywne postrzeganie obligacji korporacyjnych uznanych za bardzo ryzykowne. Jak podają Analizy Online, od marca ubiegłego roku klienci zabrali z funduszy obligacji korporacyjnych prawie 5 mld zł.

Licząc od stycznia 2016 r., najpopularniejszymi funduszami detalicznymi są fundusze dłużne uniwersalne, do których napłynęło niemal 15 mld zł, oraz fundusze obligacji skarbowych – 11 mld zł. Natomiast w 2018 r. najwięcej pieniędzy trafiło do tej drugiej grupy (7,7 mld zł), choć średnia stopa zwrotu wyniosła zaledwie 0,57 proc. Kolejne 5,5 mld zł Polacy ulokowali w funduszach dłużnych uniwersalnych, które średnio zarobiły 0,89 proc. Najwyższą średnią stopę zwrotu – 2,56 proc. – wypracowały fundusze skarbowe długoterminowe, w które w 2018 r. zainwestowano 1,4 mld zł nowych środków. ¶

Bezpieczeństwo cenniejsze niż niepewny zysk

Decyzje inwestycyjne często są podejmowane pod wpływem emocji. Najłatwiej to zaobserwować na przykładzie funduszy akcyjnych, które cieszą się największą popularnością w końcówce giełdowej hossy. Z kolei fundusze dłużne uniwersalne są czasami traktowane jako substytut bezpiecznej lokaty. Przyczynia się do tego także strategia sprzedażowa największych banków. W związku z nadwyżką płynności banki zachęcają do kupowania funduszy i „przekierowują" w ten sposób środki do TFI należącego do tej samej grupy kapitałowej. TFI zarabia na opłacie za zarządzanie, a do banku pieniądz wróci w postaci dywidendy.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności