Gorąco jest nie tylko wokół GetBacku, ale także w samej firmie. Windykator już we wniosku o przyspieszone postępowanie restrukturyzacyjne wspomniał o zmniejszeniu zatrudnienia. Nieoficjalnie na rynku mówi się, że z firmą może się rozstać nawet kilkuset pracowników.
Bez decyzji
Sam GetBack twierdzi, że klamka jeszcze nie zapadła. „Zarząd spółki nie podjął żadnej wiążącej decyzji w tym zakresie. Sąd Rejonowy we Wrocławiu-Fabrycznej 9 maja zaakceptował wniosek o wszczęcie postępowania układowego, które zakłada optymalizację kosztów, więc teraz spółka jest na etapie analizy różnych scenariuszy obniżania kosztów działalności, w tym jeśli chodzi o optymalizację kosztów zatrudnienia. Podejmując decyzję, zarząd bierze pod uwagę interesy pracowników" – usłyszeliśmy w biurze prasowym GetBacku.
Jak udało nam się dowiedzieć, w piątek odbyło się spotkanie pracowników GetBacku z Przemysławem Dąbrowskim, członkiem zarządu windykatora, na którym również była mowa o zwolnieniach i redukcji kosztów. Według naszych informacji konkrety jednak nie padły. Co ciekawe, część osób zatrudnionych w GetBacku w związku z całym zamieszaniem już teraz zdecydowała się na taktyczny urlop.
Redukcja zespołu wydaje się jednak nieunikniona. GetBack w złożonym do sądu wniosku wskazał, że chce zmniejszyć koszty zatrudnienia do 49,8 mln zł w skali roku. Tymczasem tylko w I połowie zeszłego roku koszty wynagrodzeń i świadczeń pracowniczych wyniosły 66,6 mln zł. Przy założeniu, że poziom płac i zatrudnienia się nie zmienił (na koniec I półrocza w grupie pracowały 1444 osoby), GetBack na wynagrodzenia w całym 2017 r. mógł wydać około 133 mln zł. Gdyby więc spółka zdecydowała się wyłącznie na zmniejszenie liczby zatrudnionych osób, a nie również na zmianę ich wynagrodzenia (co wydaje się jednak mało prawdopodobne), zespół GetBacku musiałby być uszczuplony nawet o 900 osób.
Firma we wniosku do sądu wskazała, że redukcja kosztów operacyjnych ma być wdrażana etapami do 30 września 2018 r.