Powrócili wprawdzie, po długim weekendzie (z powodu poniedziałkowego święta), inwestorzy amerykańscy, którzy tak naprawdę dopiero we wtorek mieli szansę zareagować na ogłoszone w niedzielę przez prezydenta USA odłożenie w czasie implementacji wysokich ceł na UE (do 9 lipca) i prowadzone negocjacje w tej sprawie, ale nie spowodowało to większych perturbacji, a wręcz wyraźnie rynki amerykańskie ucieszyło. Wydaje się, że rynki finansowe, ogólnie rzecz biorąc, przywykły już do częstych „ogłoszeń” Trumpa i ciągłych zmian narracji. Uwaga inwestorów kierowała się nieco bardziej we wtorek w stronę Japonii, gdzie tamtejszy resort finansów, pytając o potrzeby rynkowe, zasygnalizował zmniejszenie podaży obligacji rządowych. Rozbudziło to natychmiast oczekiwania, że popyt z tamtejszego rynku przeniesie się na obligacje amerykańskie i tym samym pociągnęło w dół rentowności „treasurysów” o 2–7 pb.
Umocnienie obligacji „rozlało” się także po Europie, co wzmocnione zostało dodatkowo niższym od prognoz wstępnym odczytem majowej inflacji we Francji. Rentowności bundów spadały we wtorek o 1–6 pb., naszych walorów natomiast o 1–2 pb.
Na rynkach walutowych panował względny spokój. Po rozpoczęciu europejskich notowań zyskiwał wprawdzie dolar wobec euro (kurs zszedł do 1,1340), co popchnęło w górę parę EUR/PLN (do 4,2550), potem jednak sytuacja się uspokoiła i sesja zakończyła się odpowiednio przy 1,1360 i 4,2450.