Europejskie waluty nie skorzystały z prezentu, jakim były dane o inflacji z USA za maj. Większy od oczekiwań spadek inflacji bazowej tylko na chwilę osłabił dolara. Po części stało się tak dlatego, że dość chłodno do tego spadku ustosunkował się Fed. Co prawda prezes Powell powiedział, że właśnie takie dane chcą widzieć, ale jednocześnie podkreślił, że jeden odczyt to za mało aby mieć pewność pozwalającą obniżać stopy procentowe.
Większym problemem dla europejskich walut jest jednak polityka. Zwykle dość nudne wybory do europarlamentu pokazały rosnące niezadowolenie części społeczeństwa z kierunku, w którym idzie Europa. Oznaczało to mocne wyniki partii eurosceptycznych. W niektórych krajach nie ma to większych konsekwencji jednak we Francji Front Narodowy wygrał i przestraszony prezydent Macron ogłosił przedterminowe wybory, których pierwsza tura odbędzie się 30 czerwca. Zamysł obecnego prezydenta jest taki, aby zmobilizować swoich zwolenników (oraz osób obawiających się rządów Le Pen) i szybko „rozwiązać problem”. Na rynku nie brakuje jednak obaw, że się to skończyć podobnie tragicznie jak zagrywka brytyjskiego premiera Davida Camerona, który „niechcący” wyprowadził Wielką Brytanię z Unii. Te obawy mogą ciążyć europejskim rynkom, a zatem także złotemu, do czasu przynajmniej pierwszej tury.
Tym samym nieco w cieniu pozostać mogą wydarzenia tego tygodnia, skoncentrowane w drugiej jego połowie. Mowa tu o decyzjach banków centralnych oraz wstępnych danych o aktywności biznesowej. W czwartek decyzję podejmą m.in. Bank Anglii oraz Bank Szwajcarii. Ten drugi ponownie może obniżyć stopy, choć jak widać na razie nie przeszkadza to (zyskującemu na obawach politycznych) frankowi. Indeksy PMI w piątek pokażą, czy zadziwiająco dobra koniunktura w europejskich usługach utrzymuje się. W poniedziałek o 9:00 euro kosztuje 4,37 złotego, dolar 4,09 złotego, frank 4,59 złotego, zaś funt 5,18 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB