Związane to było z powrotem Amerykanów po wydłużonej przerwie weekendowej związanej ze świętem prezydenta. Istotne zmiany można było zaobserwować m.in. na parze USD/PLN. W tym przypadku nałożyły się dodatkowo czynniki fundamentalne, które doprowadziły do wyższej amplitudy wahań kursu walutowego. Z najnowszych szacunków GUS-u wynika, że polska gospodarka rozwija się w dynamicznym tempie. Uwagę skupia 8,6-proc. roczny wzrost produkcji przemysłowej w styczniu oraz skokowe odbicie w budownictwie (+34,7 proc. r./r.). Poza tym, sprzedaż detaliczna w tym czasie wzrosła 8,2 proc. r./r. Seria bardzo dobrych danych makro z Polski może sugerować zmianę nastawienia części członków Rady Polityki Pieniężnej odnośnie do podwyżek stóp procentowych w Polsce. Tymczasem złoty w trakcie sesji tracił na wartości względem dolara oraz euro. Za jednego dolara płacono 3,36 zł, czyli 0,87 proc. więcej niż dzień wcześniej. Z kolei kurs euro wzrósł 0,31 proc. do 4,14 zł. Wydaje się, że krajowe dane makro mają drugorzędne znaczenie dla zagranicznych inwestorów, którzy teraz większą wagę przywiązują do sytuacji w USA. Potencjalne rozwinięcie korekty spadkowej na Wall Street spowodowałoby wzrost awersji do ryzyka i tym samym odpływ kapitału z koszyka walut emerging markets do bezpiecznej przystani, jaką jest amerykański dolar. Dlatego w najbliższym czasie spodziewam się umocnienia dolara do 3,45 zł oraz euro do 4,20 zł.