W czwartek spodziewano się decyzji lub chociaż solidnej deklaracji dotyczącej sposobu dalszego luzowania. Ustępujący w październiku Mario Draghi mógł interweniować już teraz na bazie przesłanek ze wskaźników wyprzedzających lub zaczekać na twarde dane, licząc się z tym, że może być już za późno. Ostatecznie okazało się, że na finalną decyzję w zakresie preferowanych instrumentów przeciwdziałania niskiej inflacji oraz ich zakładanej kombinacji trzeba będzie jeszcze poczekać co najmniej do września. W trakcie konferencji następowała wyprzedaż bundów, których rentowność wzrastała z -0,41 do poziomu -0,37 proc. Oczy rynku przesuwają się teraz na posiedzenie FOMC. Oczekuje się, że 31 lipca nastąpi pewna obniżka stóp o 25 pkt baz. Później rynek chciałby więcej. W przeciwieństwie do Europy w USA za niższym kosztem pieniądza przemawia przede wszystkim przesłanka profilaktyczna, jaką jest utrzymanie spokoju na rynkach finansowych. Dziesięcioletnie obligacje skarbowe USA notowane były w czwartek przy rentowności 2,1 proc., poruszając się od połowy roku w trendzie bocznym. Jednocześnie bardziej wrażliwe na zmiany polityki pieniężnej obligacje trzymiesięczne ulegały w tym czasie stopniowej aprecjacji, zbijając rentowność do obecnego poziomu 2,1 proc. Spread między nimi coraz częściej powraca na pozytywną stronę, co można odczytać jako krok w stronę stabilizacji na rynkach finansowych.