Od środowej publikacji inflacji cen konsumenta w USA media ekonomiczne zalewane są tłumaczeniami, dlaczego inflacja na poziomie 4,2% oraz inflacja bazowa 3% (najwyższa od ponad 25 lat) to nic takiego. Za przejściowością wyższej inflacji mają stać zmiany demograficzne, postęp technologiczny oraz dopasowanie się strony podażowej do szybko rosnącego popytu. Wszystkie te argumenty mają sens, wiemy też, że inflacja obniży się z powodu ustąpienia efektów bazy – o czym pisałem wcześniej. Tym niemniej, dane pokazały pewne rozlanie się presji na inne kategorie, czego wcześniej rynek nie zakładał. Na drugiej szali mamy silny popyt wspierany transferami (zmniejszającymi znaczenie rynku pracy, choć tu też widoczna jest presja na wzrost płac), rosnące koszty, zakłócenia produkcyjne i mniejszą konkurencję w usługach. Nie wiemy jakie będzie finalne rozstrzygnięcie, tj. na jakim poziomie będzie inflacja po ustąpieniu czynników przejściowych. To co wiemy, to że ryzyko trwale wyższej infacji wzrosło, a przecież są to dopiero dane za kwiecień, podczas gdy efekty pełnego otwarcia amerykańskiej gospodarki powinny ujawnić się w danych od czerwca. Uważam, że to bardzo zła informacja bo inflacja to jedyna zmienna, która może popsuć piękny plan Fed zakładający jeszcze dwa i pół roku zerowych stóp procentowych.
Rynek jednak nie chce dopuścić do siebie tej myśli, czego efektem było ekspresowe odbicie indeksów po wejściu USA na rynek w dniu wczorajszym. Dane o cenach producentów (6,2% r/r) zostały już kompletnie zignorowane i co ciekawe spadały też rentowności obligacji. Na tym wszystkim zyskał też złoty bo po pierwsze sprzyjały mu dobre nastroje, a po drugie przedstawiciele RPP zaczęli wspominać o możliwości niewielkiej sygnalnej podwyżki stóp procentowych (10-15bp) już w czerwcu! To niby niewiele, ale przy niemal zerowych stopach procentowych ma to znaczenie – waluty krajów, gdzie banki choćby sygnalizują możliwość zacieśnienia radzą sobie bardzo dobrze (przykład choćby dolara kanadyjskiego). Z tego tytułu kurs EURPLN spadł wczoraj nawet poniżej 4,52 – po raz ostatni taki poziom widzieliśmy miesiąc temu.
Dziś czekają nas dwie ciekawe publikacje danych z USA: sprzedaż detaliczna (14:30) i nastroje konsumentów, przy okazji których publikowane są dane o oczekiwaniach inflacyjnych (16:00). Ze sprzedażą będzie tak jak tydzień temu z NFP – ewentualnie gorsze dane to będą dobre dane (odsuwające presję na zacieśnienie pieniężne). O 8:40 euro kosztuje 4,5314 złotego, dolar 3,7425 złotego, frank 4,1407 złotego zaś funt 5,2649 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB