Wynika z niej, że spodziewają się oni kontynuacji wzrostu cen surowców energetycznych (w tym ropy w kierunku 100 USD) i potencjalnej korekty na rynkach akcji, a więc pośrednio również na bardziej ryzykownych aktywach czy walutach. Z drugiej strony ciekawie brzmią obawy dotyczące zbyt łagodnego nastawienia EBC i Fedu przy jednoczesnym zbyt jastrzębim Banku Anglii. Większość pytań, z którymi muszą mierzyć się inwestorzy w ostatnich tygodniach, pozostaje więc aktualna – sprowadzić je można do kwestii perspektyw dalszego wzrostu inflacji i ewentualnych ruchów banków centralnych. Sytuację komplikuje energetyczny „crunch" rzutujący globalnie na perspektywy przemysłu, w tym Chin. Rynek zakłada, że w listopadzie będziemy świadkami tzw. taperingu w wykonaniu Fedu, co wspiera ruchy na rentowności długu USA oraz blisko roczne maksima na dolarze. Mocniejszy USD zwyczajowo powinien podbijać presję na surowce czy waluty rynków wschodzących. Aktualnie jednak rynkowa układanka prezentuje się nieco inaczej, m.in. w przypadku PLN obserwujemy wyraźną spekulację pod scenariusz zakładający, że ostatni ruch RPP był początkiem cyklu podwyżek (wbrew sugestiom części Rady). Po stronie podaży mamy za to argumenty dotyczące eskalacji napięcia na linii Warszawa–Bruksela, co powoduje, że kurs EUR/PLN, pomimo podwyżki stóp, konsoliduje się blisko 4,60 za euro. ¶