Wprawdzie prezes Glapiński próbował stonować spekulacje co do kolejnej podwyżki stóp jeszcze w tym roku, ale wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na rynku pieniężnym – tam rynki wyceniają całą serię podwyżek, a pułap 2 proc. do osiągnięcia w ciągu kilkunastu miesięcy przestaje być czymś nadzwyczajnym.
To sprawia, że złoty zaczyna dołączać do tych walut, które w najbliższych miesiącach mogą być pożądane ze względu na politykę prowadzoną przez lokalne banki centralne. Zwłaszcza że amerykańska Rezerwa Federalna już zaczyna sygnalizować, aby nie wiązać taperingu, który może rozpocząć się w listopadzie, z terminem pierwszej podwyżki stóp szacowanym przez rynki na koniec 2022 r.
Zmieniają się też nastroje na rynkach akcji i to w momencie, kiedy spora część ekonomistów i komentatorów straszy skutkami tzw. kryzysu energetycznego. Tymczasem może się paradoksalnie okazać, że właśnie wkraczamy w kolejną, choć być może już ostatnią, falę hossy. Brzmi niedorzecznie? To zastanówmy się, czy problemy, o których tyle teraz się mówi, nie są oby nieco przerysowane. Najlepsze wnioski wyciąga się wtedy, gdy wyłączymy emocje. ¶