Jesteśmy w oku cyklonu sezonu publikacji wyników i w tym tygodniu poznaliśmy już raporty firm takich jak Facebook, Microsoft czy Alphabet (Google). O ile raport Facebooka był mieszany, bo firmie szkodzą zmiany zasad prywatności na urządzeniach Apple, o tyle Google i Microsoft, ale także nieco mniejsze „techy", takie jak AMD, pokazują kosmiczne wyniki. Segmentem, który rośnie najszybciej jest niemal wszystko związane z przechowywaniem i przetwarzaniem danych – chmura, procesory, serwery, karty graficzne i oczywiście usługi z tym związane. Firmy te są jakby na innej planecie – nawet jeśli dotykają je opóźnienia i ograniczenia dostaw (choć ze względu na ich wielkość często są w stanie uzyskać preferencyjne warunki względem mniejszych firm), to odbijają sobie to w polityce cenowej. Microsoft przykładowo zamierza podnieść ceny większości swoich produktów o ok. 10%. Paradoks polega na tym, że w otoczeniu inflacyjnym „tradycyjna gospodarka" musi w coraz większym stopniu korzystać z technologii, aby być bardziej efektywną. To zapewnia największym firmom technologicznym niemal nienasycony popyt. Oczywiście koniec końców nie są one całkowicie odporne na wszelkie bolączki „zwykłych" firm. Jeśli tym mocno spadną wyniki, nie będą w stanie inwestować w technologię. Ale na razie nie jesteśmy na tym etapie. Jesteśmy na etapie, gdy członek zarządu 3M – konglomeratu obecnego w wielu obszarach gospodarki, twierdzi, że nawet nie widać końca presji inflacyjnej. Czyli w zasadzie obawy sprzed sezonu wyników potwierdzają się – pod płaszczykiem naprawdę imponujących bieżących zysków kryje się trwała presja inflacyjna. To chyba najważniejszy wniosek dla rynku walut, bo pokazuje, że Fed (jak i inne banki centralne), może być pod ścianą i być ostatecznie zmuszonym do nieco chaotycznego działania.

To też sprawia, że pomimo euforycznych nastrojów na giełdach (którym często towarzyszy słabość dolara) mamy silnego dolara i słabe waluty rynków wschodzących – w tym złotego. Dziś potencjalnie najciekawszym wydarzeniem jest decyzja Banku Kanady (16:00), gdzie również mocno rośnie inflacja. Wcześniej poznamy dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA (14:30). O 9:00 euro kosztuje 4,6090 złotego, dolar 3,9698 złotego, frank 4,3221 złotego, zaś funt 5,4693 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA

Główny Ekonomista XTB

[email protected]