Wiem, wiem, nic za nim nie idzie, ale inwestorzy lubią słuchać takich zapewnień, bo wpisują się one w formę komunikacji banku centralnego z rynkami. Tymczasem ta w ostatnich miesiącach ogólnie jest słaba, tak zwany forward guidance w zasadzie nie istnieje. Rynki widzą, że sama RPP nie jest pewna, czy już zaczęła cykl wyraźnych podwyżek stóp procentowych, czy też może ostatnie ruchy były tylko dostosowaniem się do zaistniałej sytuacji z inflacją? Tylko, czy polityka pieniężna ma polegać na reagowaniu po fakcie, czy może na działaniach z wyprzedzeniem? Na razie narracja rynków jest taka, że obecna RPP przegrała walkę z inflacją i musi zrobić teraz wiele, aby odzyskać zaufanie. Być może rozwiązaniem będzie konieczność przemodelowania składu RPP w 2022 r. przy okazji kończącej się kadencji wielu jej członków?
Wróćmy jednak do pytania zawartego w tytule. Czy silniejszego złotego chce NBP, skoro teoretycznie może spodziewać się dużego księgowego zysku na koniec roku, który zasili budżet? Czy mocniejszego złotego chcą spekulanci, którym sytuacja została podana niejako na tacy? Perspektywa podwyżek stóp przez FED wysysa kapitał z rynków wschodzących, ale przede wszystkim z tych, gdzie jest szereg lokalnych problemów. Tych w Polsce nie brakuje. Poza wymienionym już wątkiem RPP mamy problem przy granicy z Białorusią, który może za chwilę przełożyć się na zamrożenie wymiany handlowej, na czym ucierpią polskie firmy. Utrzymuje się zatarg z Unią Europejską, którego efektem jest opóźnianie wypłaty unijnych funduszy dla Polski, tak potrzebnych teraz gospodarce, która za kilka tygodni może być znów przygnieciona covid-owymi restrykcjami. Zgoda, że nie zmienimy globalnych tendencji na rynkach (patrz działania FED), ale możemy zrobić wiele na własnym podwórku - przykładem niech będą Czesi. Notowania tamtejszej korony pozostają blisko tegorocznych maksimów względem euro.
Sytuacja na rynkach 16 listopada
Dolar próbuje nieco korygować umocnienie, które było widoczne podczas sesji amerykańskiej, ale ruchy są kosmetyczne. Widać wyraźnie, że echa opublikowanych w zeszłym tygodniu danych o inflacji CPI pozostają silne, gdyż wiele instytucji finansowych dopiero teraz dokonuje zmian w swoich oczekiwaniach, co do podwyżek stóp procentowych przez FED - presja na II połowę przyszłego roku, jako termin rozpoczęcia cyklu jest bardzo duża. W tle mamy też zakłady na rynku o to, czy Jerome Powell zostanie wybrany na drugą kadencję, poważną rywalką staje się wiceprezes Lael Brainard - prezydent Joe Biden powinien podjąć taką decyzję w ciągu kilku tygodni, a kandydatura powinna być jeszcze zaakceptowana przez Kongres.
W depeszach agencyjnych przewija się dzisiaj wątek wirtualnego spotkania prezydentów USA i Chin, choć nie wniosło ono wiele i raczej należy traktować je jako próbę dyplomatycznych zabiegów mających na celu zredukowanie niepotrzebnych napięć pomiędzy krajami - kolejne spotkanie w 2022 r. nie jest wykluczone. Dla rynków finansowych ważniejsze są zapiski z posiedzenia RBA, które potwierdziły, że scenariusz bazowy dla Australii nie zakłada na razie podwyżki stóp wcześniej, niż w 2024 r. Prezes Philip Lowe nie wykluczył wprawdzie, że gdyby inflacja rosła szybciej, to możliwy byłby wcześniejszy termin, ale stanowczo zaznaczył, że nie będzie to raczej przyszły rok. Efekt? AUDUSD ma za sobą nieudaną próbę wybicia oporu przy 0,7358, chociaż presja spadkowa widoczna jest też na NZDUSD, gdzie za tydzień RBNZ może dokonać kolejnej podwyżki stóp procentowych. Pokazuje to tylko, że dolar wygrywa na szerokim rynku, choć oczywiście mamy czynniki, które mu w pewnych relacjach pomagają. Tak jest chociażby z EURUSD, gdzie rynek wczoraj otrzymał jasny przekaz od szefowej EBC, która zeznając w Parlamencie Europejskim dała do zrozumienia, że jakiekolwiek dywagacje o podwyżce stóp procentowych w 2022 r. są bezzasadne. Dodatkowo sytuację wokół euro pogarsza trudna sytuacja wokół COVID, która rodzi obawy, że zakładane przez Komisję Europejską ożywienie w gospodarce może sie opóźnić. Nieco inaczej wygląda wątek z GBPUSD. Prezes Andrew Bailey przyznał wczoraj, że inflacja budzi niepokój w banku centralnym i w zasadzie każde posiedzenie Banku Anglii może być decyzyjne (w temacie podwyżki stóp), choć później zasłaniał się wpływem bieżących danych. Te, które pojawiły się dzisiaj rano pokazały, że sytuacja na rynku pracy zaczyna się poprawiać, ale dynamika płac pozostaje pod kontrolą. Niemniej funt jest dzisiaj najsilniejszą waluta w zestawieniach.
Co dalej? W kalendarzu mamy posiedzenie Banku Węgier na którym spodziewana jest kolejna podwyżka stóp procentowych (do 2,10 proc.), ale to odczyty z USA przykują uwagę (sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, ceny importu i eksportu), oraz szereg wystąpień członków FED (Bostic, Barkin, Harker, Daly).