Jeszcze tydzień temu na rynku atmosfera była mocno mieszana, ale od ubiegłego wtorku szczególnie na Wall Street obserwujemy potężne wzrosty. Przyczyna? Ta sama co przez cały kończący się rok – każdy dołek to potencjalna okazja. W połowie grudnia mieliśmy jastrzębi zwrot najważniejszych banków centralnych, co było – szczególnie w przypadku europejskich banków. To jednak jest jak zawracanie Titanica – realne efekty tych działań, czy to w odniesieniu do gospodarki, czy to rynków finansowych (usunięcie nadmiaru taniego pieniądza) są rozłożone w czasie. Rynek teoretycznie powinien wyceniać przyszłość, ale w praktyce banki centralne nauczyły inwestorów przez ostatnich kilkanaście miesięcy, że wybawią ich z każdych kłopotów, więc ci wzięli grudniowy zwrot za blef. Efekt to nowy rekord S&P500 i bliskie rekordowych poziomy na Nasdaq i DJIA30.
Poniedziałek był też udany dla złotego. Jednym z powodów mogło być weto prezydenta w odniesieniu do ustawy medialnej, co przez inwestorów postrzegane jest jako wygaszenie potencjalnie niebezpiecznego sporu (o konsekwencjach sporów politycznych i ich wpływie na kurs waluty przekonała się w ostatnich latach Turcja, nawet jeśli polityka nie była głównym powodem osłabienia liry). Po drugie inwestorów zaciekawiła zapewne decyzja o przeniesieniu styczniowego posiedzenia RPP już na przyszły tydzień, co postrzegane jest jako chęć kontynuacji jak najszybszego zacieśniania polityki pieniężnej (choć po prawdzie mając na uwadze minimum kilkumiesięczny horyzont oddziaływania polityki pieniężnej jeden tydzień nie stanowi aż tak istotnej różnicy).
Wtorkowy kalendarz ponownie świeci pustkami, przed nami już tylko ceny nieruchomości (15:00) i indeks Fed z Richmond (16:00) w USA, choć jak pokazał poniedziałek, pusty kalendarz nie musi oznaczać nudnego handlu. We wtorek o 9:45 euro kosztuje 4,6016 złotego, dolar 4,0647 złotego, frank 4,4304 złotego, zaś funt 5,4638 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB