Firma oferująca system miejskich rowerów poświęciła I kw. na przygotowywanie się do sezonu rowerowego. Zdaniem prezesa Tomasza Wojtkiewicza dzięki temu spółka jest dobrze przygotowana do powrotu klientów, którzy w miarę znoszonych restrykcji coraz częściej korzystają z tego środka transportu.
– Patrzenie na nasz biznes przez pryzmat I kw. jest krzywdzące. Wtedy przygotowywaliśmy się do sezonu, wymienialiśmy infrastrukturę, zamawialiśmy części do rowerów, które teraz bardzo trudno dostać. Starczy powiedzieć, że fabryka przerzutek Shimano na początku II kw. rozpoczęła już przyjmowanie zamówień na 2022 r. Teraz jednak widać, że nieprzemyślana decyzja dotycząca zakazania korzystania z rowerów publicznych w 2020 r. nie przełożyła się na złą renomę tego środka transportu, a popyt wraca – stwierdził prezes Nextbike'a.
O rosnącym zainteresowaniu usługami świadczy m.in. wydłużony czas korzystania z rowerów (powyżej 20 darmowych minut) oraz ich liczba – 16,5 tys. w porównaniu z 20 tys. przed pandemią. Dzięki dobrej pogodzie system może działać coraz dłużej. – O lepszy wynik będzie łatwiej w momencie, gdy studenci powrócą na uczelnie, a pracownicy do biur. Trend powrotu na rowery widać także w licznych rejestracjach na naszej aplikacji – dodał Wojtkiewicz.
Obecnie znaczna część kontraktów spółki jest zawarta na ograniczony czas, ponieważ samorządy, nie wiedząc, jak rozwinie się sytuacja epidemiologiczna, wolały zachować ostrożność. Przykładem jest m.in. Warszawa, która niedawno zdecydowała się na skorzystanie z opcji przedłużenia kontraktu do listopada 2022 r. – Kluczowy będzie 2022 r., ponieważ wtedy będzie można negocjować kontrakty długoterminowe, które ruszą od 2023 r. – wyjaśnił prezes.
W I kw. Nextbike osiągnął 6,8 mln zł przychodów, o 27 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2020 r. Strata netto skurczyła się z 6 mln zł do 5,6 mln zł. Od początku roku cena akcji podskoczyła o ponad 54 proc., do 13,1 zł za walor. GSU