Nie napawają optymizmem dane dotyczące skuteczności organów państwa w zwalczaniu przestępczości w internecie. Uczestnicy badania sondażowego, zleconego przez Najwyższą Izbę Kontroli, zadeklarowali, że 85 proc. cyberataków, które zgłosili, albo nie zostało wyjaśnionych, albo zakończyło się umorzeniem postępowania lub utratą środków finansowych i danych. Tylko w przypadku 2 proc. spraw doszło do wykrycia i skazania sprawcy lub odzyskania pieniędzy.
NIK winą obarcza Ministerstwo Cyfryzacji oraz pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa. A skala problemu jest znacznie większa. „W badanym okresie (2019–2021) na wsparcie państwa mogły liczyć bowiem np. urzędy, koleje czy służba zdrowia mające wyspecjalizowane działy informatyczne, gdy tymczasem indywidualni użytkownicy internetu byli pozostawieni sami sobie – bez aktualnych i pochodzących z oficjalnych źródeł informacji na temat zagrożeń oraz rekomendowanych środków ochrony” – podaje NIK. I wskazuje, że do „zwykłych” internautów nie docierały także działania edukacyjne Ministerstwa Cyfryzacji. Wedle badań użytkownicy sieci nie wiedzą, co robić ani gdzie się zgłosić, gdy staną się ofiarami ataku cyberprzestępców. Znaczna część spośród ponad 400 ankietowanych, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, nie zawiadomiła nawet policji, a niektórzy – pomimo poniesionych strat wizerunkowych czy materialnych – nie podjęli żadnych działań.
Tymczasem eksperci apelują, by zgłaszać cyberataki, bo to pomaga w walce z hakerami. Piotr Zielaskiewicz, menedżer w firmie Stormshield, podkreśla, że dotyczy to zarówno „zwykłych” internautów, jak i mniejszych firm. – Niestety, większość ataków nie jest dziś zgłaszana. Często przedsiębiorcy koncentrują się po prostu na minimalizowaniu szkód i poprawianiu swoich technologii zabezpieczających. Obawiają się, że ewentualne śledztwo, konieczność dostarczania wielu dodatkowych informacji z wewnętrznych systemów informatycznych będzie dla nich dodatkową komplikacją – tłumaczy Zielaskiewicz.