Coraz rzadziej wśród firm zamieszczających na swoich witrynach cudze treści bez zezwolenia występują duże portale – wolą podpisywać z wydawcami specjalne umowy licencyjne.
Obojętnie, kto się dopuszcza nagannych praktyk, musi się liczyć z poważnymi konsekwencjami, w tym finansowymi. Konsekwencje są tym większe, im większa skala nielegalnej działalności – wynika z debaty na wczorajszym, współorganizowanym przez „Parkiet”, seminarium „Internet – pole rozwoju gospodarki czy przestrzeń poza prawem”.
Sebastian Kawczyński, prezes spółki Plagiat.pl, która oferuje oprogramowanie do szukania plagiatów, potwierdza, że najczęściej świadomie opierają swój model biznesowy na nielegalnie kopiowanych treściach witryny tematyczne. Rzadziej zdarza się to na portalach regionalnych i witrynach spółek giełdowych.
– W dwóch ostatnich przypadkach wynika to raczej z niskiej świadomości prawnej. Spółka chce się po prostu pochwalić jakąś pozytywną publikacją na swój temat, ale nie wie, że nie może jej opublikować bez zgody wydawcy – mówił Kawczyński. Jak kosztowne może być bezprawne korzystanie przez portale internetowe z cudzych artykułów?
Plagiat.pl na zlecenie dwóch firm przeszukał sieć pod kątem nielegalnych kopii ich tekstów. Okazało się, że teksty były nielegalnie kopiowane w różnym stopniu (czasem pokrywało się 20 proc. treści, a czasem aż 70 proc.) tysiące razy. Przy założeniu, że odszkodowanie za opublikowanie jednego artykułu wynosiłoby trzykrotność jego ceny licencyjnej umownie przyjętej na 100 zł (to niska stawka) Plagiat wyliczył, że pierwsza firma, na zlecenie której działał, może liczyć na odszkodowanie w wysokości 700 tys. zł – 2,2 mln zł, a druga na od 330 tys. zł do nawet 1,3 mln zł. Można jednak prowadzić działalność inaczej.