Zgoda urzędu antymonopolowego to efekt listu intencyjnego, który Era i Orange podpisały w grudniu ub. r. Na jego podstawie miały udostępniać sobie sieci i częstotliwości, aby je lepiej wykorzystywać.
Firma, w której operatorzy będą mieli po 50 proc. udziałów, będzie odpowiedzialna za zarządzenie ich radiowymi sieciami dostępowymi, co w praktyce ma poprawić wyniki komórkowych potentatów oraz jakość usług, które oferują klientom.
Jak dokładnie będzie działać joint venture Ery i Orange – telekomy dopiero ustalają. Teoretycznie jednak wszystko ma się sprowadzać do tego, aby nadajniki Ery i Orange nie wisiały na tych samych masztach, tylko się uzupełniały, co pozwoli im na zwiększenie wydajności i oszczędności, szacowane na około 0,5 mld zł w ciągu trzech lat. Na razie zarządy telekomów zapowiedziały, że rozmowy w tej sprawie mają zakończyć się w czerwcu, a komercyjne uruchomienie projektu możliwe będzie w 2012 r. O takim terminie mówił nam wcześniej Miroslav Rakowski, prezes PTC. Wczoraj ocenił on, że decyzja UOKiK jest przełomowa dla rynku. Podobnie – Maciej Witucki, prezes Telekomunikacji Polskiej.
Zgoda UOKiK dla Ery i Orange otwiera też szansę na analogiczną współpracę przed pozostałymi operatorami. Grażyna Piotrowska-Oliwa, była szefowa Orange, sądzi, że największy sens miałaby taka kooperacja między Polkomtelem, P4 (sieć Play) i spółkami powiązanymi z Zygmuntem Solorzem-Żakiem (Aero 2, Mobyland, CenterNet). – Utworzenie takiego sojuszu byłoby logiczne, pozwoliłoby na osiągnięcie odpowiedniej skali – uważa. P4 odmówiło wczoraj komentarza w sprawie mariaży infrastrukturalnych.